Poprawę koniunktury widać już na poziomie indeksów. Thomson Reuters Jefferies/CRB zyskał w ubiegłym tygodniu 2,1 proc., a Dow Jones/UBS CI 2,3 proc. Schemat: „QE=>inflacja=>kupuj kruszce" po raz kolejny okazał się niezawodny.

W ostatnich dniach triumf święciły metale szlachetne. Złoto, zyskując ponad 5 proc., zbliżyło się do poziomu 1300 USD za uncję, dając jednak pierwszeństwo srebru, które zdrożało o 5,5 proc., i platynie, zyskującej aż 6,5 proc. Za wzrostami cen złota nie stały raczej ETP, które nadal sprzedawały zasoby tego metalu. Od stycznia zredukowały one zapasy o 620 ton, czyli 23 proc. posiadanych na koniec 2012 r. stanów. Wsparciem były zwiększone zakupy ze strony rosyjskiego banku centralnego. Większość ruchu w górę z zeszłego tygodnia złoto zawdzięcza technicznemu pokrywaniu krótkich pozycji.

Fali optymizmu poddali się także inwestorzy na rynkach metali przemysłowych, jakby zapominając już o niedawnych obawach o kondycję chińskiej gospodarki. Mimo iż chiński smok zdradza objawy przekarmienia surowcami, wszystkie metale bazowe drożały. Przed peleton wysunęło się aluminium, które zyskało aż 3,8 proc., dystansując miedź (+3,1 proc.). Ostatnie dane wskazują, iż akurat miedź jest metalem, którego import do Chin wzrósł. To rezultat przeceny miedzi, która w tym roku straciła 12,3 proc.