Dziś i jutro na sejmowych komisjach rozpatrywane będą projekty dwóch ustaw: jedna dotyczyć ma zachowania przez Skarb Państwa większościowego pakietu akcji Grupy Lotos, druga – zachowania kontrolnego pakietu akcji w Grupie Azoty. Pozwolę sobie skupić się na tej ostatniej spółce, ponieważ uczestniczyłam w niejednej już poselskiej debacie na jej temat. Zdumiewa determinacja polityków, którzy ostro krytykują rząd za brak pełnej kontroli nad największym w Polsce i drugim w Europie producentem nawozów. Niby jak taką pełną kontrolę miałby rząd uzyskać, skoro jest to spółka publiczna, a większość jej akcji należy do prywatnych inwestorów? Skarb Państwa i tak zapewnił sobie ogromne wpływy w spółce dzięki odpowiednim zapisom statutowym, które budzą zresztą sporo kontrowersji.
Czytaj i komentuj na blogu
Podczas sejmowej debaty, która odbyła się 9 maja, większość obecnych posłów z przerażeniem przyjęła informację wiceministra skarbu, że Acron posiada już ponad 15 proc. akcji Azotów. Na sali dało się słyszeć jęki zawodu i pytania: Jak to? Kiedy to się stało?. Tymczasem informacja ta była znana rynkowi i opisywana w mediach od blisko miesiąca. Acron musiał przecież zgodnie z prawem oficjalnie poinformować o tak znaczącym zwiększeniu swojego udziału w akcjonariacie.
Nieco później, gdy rozpętała się burza na temat rzekomego zachęcania Acron do zakupu Azotów przez wiceministra Pawła Tamborskiego, jeden z posłów wystosował interpelację oburzony, że wiceminister nie zaprzeczył tym pogłoskom. Tymczasem Tamborski zdementował je już w kilka dni po pojawieniu się zarzutów, zresztą na łamach „Parkietu".
Doskonale pamiętam też oburzenie jednej z posłanek, która rozpaczała, że wkrótce cała polska chemia znajdzie się w rosyjskich rękach. Nie chodziło tylko Azoty, ale też o Synthos. Posłanka oświadczyła, że większość kapitału tej spółki kontroluje rosyjski inwestor. Nie jestem pewna, czy uspokoiło ją zapewnienie ministra skarbu, że Michał Sołowow jest polskim biznesmenem.
Żeby było jasne – rozumiem, że nie wszyscy politycy muszą znać obowiązki informacyjne giełdowych spółek czy narodowość inwestorów. Ale posłowie, którzy sami zgłaszają się do tablicy, powinni odrobić pracę domową i chociaż przejrzeć ostatnie artykuły prasowe na dany temat. W przeciwnym razie zamiast rzeczowej debaty na temat przyszłości najważniejszych polskich przedsiębiorstw, będziemy mieli tylko jałowe dyskusje, których jedynym celem będzie zbijanie politycznego kapitału.