Obniżenie stóp procentowych w strefie euro przyniosło osłabienie tej waluty, co nie powinno dziwić – jeśli mniej w tej walucie zarabiamy, to się jej pozbywamy. Ale zdumiewające jest to, że spowodowało to także spadki na rynkach akcji. W normalnych okolicznościach obniżenie stopy procentowej powoduje wzrosty na giełdach, gdyż tańszy pieniądz to większa konsumpcja (a zatem lepsze perspektywy rozwoju spółek) i przesunięcie oszczędności z instrumentów dłużnych na udziałowe. Jednakże okoliczności nie są normalne – obniżenie stóp do poziomu 0,25 proc. musiało sprowokować inwestorów do zadania sobie przynajmniej dwóch pytań. Pierwsze z nich – to jak źle musi być, skoro Europejski Bank Centralny obniża stopy do tak niskiego poziomu? A drugie – co zrobi EBC, jeśli ten ruch nie pobudzi wzrostu gospodarczego? Odpowiedzi, jakich udzielili sobie inwestorzy, najprawdopodobniej nie natchnęły ich optymizmem i stąd reakcja giełd.
Bitcoin sięga chmur
Z drugiej strony mamy do czynienia z notowaniem wirtualnej waluty bitcoin na rekordowym poziomie. Dla przypomnienia – bitcoin to waluta „prywatna", w tym sensie, że nie jest powiązana z żadnym państwem, z żadnym bankiem emisyjnym ani z żadnym bankiem w ogóle. Powstała w całkowitym oderwaniu od wcześniejszej infrastruktury rynku finansowego. Przechowywana jest ona na wirtualnych „rachunkach" poza systemem bankowym. Władze monetarne nie są potrzebne, gdyż podaż pieniądza zdefiniowana została prosto – przyrost waluty powiązany jest z przyrostem światowego PKB. Istnienie tej waluty i jej rekordowy kurs opiera się wyłącznie na zaufaniu do jej twórców, że nie wyemitują jej więcej, niż obiecali, i że będzie ona w miarę powszechnie akceptowana.
Jeśli porównamy euro i bitcoin, to mamy do czynienia ze skrajnie różnym podejściem. Euro to koncepcyjnie najlepiej przygotowany obszar walutowy, z najlepiej zdefiniowaną rolą banku centralnego, co gwarantować miało stabilność waluty na poziomie zachodnioniemieckiej marki. Bitcoin, to teoretycznie nic – nie ma banku centralnego, regulacji na poziomie traktatów międzynarodowych, szczegółowych procedur funkcjonowania. Dlaczego zatem bitcoin sięga chmur, a euro szoruje po dnie?
Atrakcyjność wolnego rynku
Przyczyn tego stanu rzeczy może być kilka. Najważniejsze z nich to percepcja dynamicznie rosnącej atrakcyjności rynku nieregulowanego, zwłaszcza w zderzeniu z niedoskonałościami rynku regulowanego oraz poczucie braku zdefiniowania granic pomiędzy tymi rynkami, w szczególności w połączeniu z hazardem moralnym. Teoretycznie niezależne instytucje zmuszane są do ratowania przed bankructwem krajów lub banków, lub wręcz do działań mających na celu kreowanie popytu. Z drugiej strony rośnie poczucie deprecjacji znaczenia roli państwa i możliwości ochrony zapewnianej przez państwo. Jak ktoś chce nakraść, to może to zrobić nawet na rynku bardzo dobrze nadzorowanym, co udowodnił Madoff, wodząc wszystkich za nos przez dekady, defraudując grube miliardy dolarów. W odniesieniu do kryzysu subprime łatwiej jest udowodnić, że władze były winne kryzysowi, niż że podejmowały działania mające na celu zapobieżenie takiemu zjawisku. Do tego wszystkiego dochodzi niefrasobliwość uczestników rynku przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych, brak świadomości, że inwestycje, które mogą przynieść wysokie zyski, są najczęściej obciążone wysokim ryzykiem i roszczeniowość w stosunku do państwa w przypadku gdy inwestycja jest nietrafiona. Niektórzy inwestorzy wychodzą z założenia, że nadzór powinien wyeliminować nie tylko wszystkie próby oszustwa (jak Amber Gold), ale przejąć również odpowiedzialność, jeżeli inwestycja jest zbyt ryzykowna (np. właściciele mieszkań obciążonych kredytem we frankach, którzy oczekują pomocy od państwa po drastycznych zmianach kursu). I to nie tylko w odniesieniu do obszaru nadzorowanego – panuje powszechna świadomość, że wszystko jest nadzorowane, że „jakiś" Wielki Brat nad wszystkim panuje.
Zwolennicy regulacji stwierdzą, że przyczyną problemów są niewystarczające regulacje. Ale musimy mieć świadomość, że wobec dynamiki rozwoju technologicznego jedyna możliwość „nadążenia regulacyjnego" to powrót do zasady, że wszystko, co nie jest dozwolone, jest zakazane (ale z uwagi na „przenikanie" Internetu przez granice praktycznie i tak nie udałoby się takiego zakazu wyegzekwować). Przeciwnicy regulacji będą natomiast zdania, że nadmiar regulacji zabija rynek regulowany, gdyż nie daje możliwości konkurowania z rynkiem nieregulowanym.