Globalne spowolnienie powoli staje się faktem

W ostatnim czasie inwestycyjne oczy świata zwrócone są na Chiny i słabnąca kondycja gospodarcza tego państwa obwiniana jest za potężne spadki oraz wzrost zmienność na rynkach finansowych.

Aktualizacja: 06.02.2017 19:26 Publikacja: 16.09.2015 06:00

Łukasz Bugaj, CFA, analityk, DM BOŚ

Łukasz Bugaj, CFA, analityk, DM BOŚ

Foto: Archiwum

Wydaje się jednak, że to tylko część prawdy, co dość dobrze zobrazował początek miesiąca, który tradycyjnie przyniósł serię publikacji przemysłowych wskaźników PMI dla głównych gospodarek świata. Owszem, najsłabiej wypadły Chiny, gdzie oficjalne wskazanie indeksu spadło do najniższego poziomu od trzech lat, a to podawane przez Caixin/Markit wypadło najniżej od pamiętnego marca 2009 r. Nie było to jednak żadne zaskoczenie, gdyż już wcześniej dane wstępne pokazywały nawet gorszy obraz chińskiego przemysłu. Jedyne, co mogło budzić większy niepokój, to zaskakująco słaba postawa usługowego indeksu, który w wersji podawanej przez Markit wyraźnie zniżkował z 53,8 pkt do ledwo 51,5 pkt. To niekorzystna wiadomość, gdyż oczekiwana zmiana modelu chińskiego wzrostu z przemysłowego na usługowy może łapać zadyszkę, choć niektórzy próbują tłumaczyć słabszy odczyt czynnikami jednorazowymi, szczególnie że oficjalny indeks podobnego spowolnienia nie doświadczył. Odpowiedź na tę zagadkę poznamy dopiero po analizie kolejnych danych.

Z cyklicznym spowolnieniem wzrostu w Chinach nie można jednak dyskutować i nie jest to twierdzenie szczególnie nowe, gdyż zadyszka Państwa Środka postępuje już mniej więcej od roku. Dotychczas jednak nie wywoływała większych perturbacji i najbardziej odczuwana była w azjatyckich krajach najsilniej powiązanych gospodarczo z Chinami. Teraz sytuacja nieco się zmieniła, gdyż spowolnienie zaczynamy obserwować również w dalszych geograficznie obszarach, takich jak Europa czy USA. Przeczy to nieco rynkowym oczekiwaniom – ten rok rozpoczynał się z wizją przyspieszenia globalnego wzrostu w drugiej połowie roku. Teraz taką wizję można włożyć między bajki i przyczynią się do tego nie tylko Chiny. Właśnie ta wizja „rozprzestrzeniającego się spowolnienia" najbardziej martwi inwestorów i dlatego rynki akcji pierwszego dnia września nie mogły zaliczyć do udanych.

Spójrzmy na konkretne dane, zaczynając od Azji, która najbardziej została dotknięta chińskim spowolnieniem. Otóż w Indonezji indeks PMI 11. miesiąc z rzędu wypadł poniżej granicznego poziomu, a w Korei Południowej zrobił to po raz szósty. Zresztą bardzo słabe okazały się dane o koreańskim eksporcie, który w sierpniu zniżkował aż o 14,7 proc. względem poprzedniego roku. W przypadku Tajwanu indeks PMI okazał się najsłabszy od prawie trzech lat, a w dotychczas odpornych Indiach też zanotowano spadek wobec lipca. W Europie na poziomie przemysłowego indeksu PMI dla całej strefy euro na pierwszy rzut oka nic szczególnego się nie wydarzyło. Spadek z 52,4 pkt do 52,3 pkt był kosmetyką. Inaczej sytuacja wygląda po bliższym przyjrzeniu się tym danym. Otóż dobre zachowanie wspomnianego wskaźnika wynikało z zaskakująco silnego odczytu z Niemiec, co pozostaje na razie nierozwiązaną zagadką w kontekście znaczenia eksportu z tego kraju do Chin. Kondycja innych krajów już nie wypadła tak dobrze. Najsilniejszy dotychczas przemysł irlandzki osłabł ze spadkiem indeksu z 56,7 pkt do półtorarocznego minimum 53,6 pkt. Podobnie we Włoszech zaobserwowano spadek z 55,3 pkt do 53,8 pkt. Trzeci miesiąc z rzędu zniżkował też indeks przemysłowy dla Hiszpanii (do prawie rocznego minimum na wysokości 53,2 pkt z 53,6 pkt poprzednio). Nieco słabiej od prognoz wypadła również publikacja z Wielkiej Brytanii, a amerykański indeks ISM zniżkował do ponad dwuletniego minimum. Zresztą dane z USA były jednym z większych negatywnych zaskoczeń – subkomponent nowych zamówień spadł tam aż o 4,8 pkt, do 51,7 pkt. Cały czas słabo prezentował się też eksport ze wskazaniem na poziomie 46,5 pkt.

Problem spowolnienia nie dotyczy już tylko Chin, ale rozlał się na cały świat i właśnie dlatego rynki reagują w tak nerwowy sposób.

Z pewnością nie można mówić, że dane w większości były fatalne, ale ich wydźwięk dość dobrze wskazał, że globalny przemysł, mimo wciąż obserwowanego i dalej spodziewanego wzrostu, złapał pewną zadyszkę. Z jednej strony sektor ten w rozwiniętym świecie stanowi niewielką część aktywności gospodarczej i niekoniecznie musi się bezpośrednio przekładać na dane o PKB. Z drugiej jednak, historycznie rzecz biorąc, przemysł reagował najszybciej na wszelkie oznaki spowolnienia, a sektor usług, mimo początkowej odporności, w mniejszym lub większym stopniu szedł później jego śladem.

Co to wszystko oznacza? Po pierwsze, problem spowolnienia nie dotyczy już tylko Chin, ale rozlał się na cały świat i właśnie dlatego rynki reagują w tak nerwowy sposób. Po prostu potwierdziły się obawy, że problem Państwa Środka nie pozostanie odizolowany od reszty świata. Po drugie, o recesji na miarę tej z 2008 r. na razie nie ma mowy. Świat musi się dostosować do cyklicznego spowolnienia w Chinach, które najprawdopodobniej będzie trwać. Nie musi to jednak oznaczać strukturalnych problemów i definitywnego końca hossy rozpoczętej w 2009 r. Chińczycy dalej będą chętnie kupowali europejskie samochody i towary z wyższej półki, tyle że w nieco mniejszych ilościach, niż się tego spodziewano. W tym kontekście już rozpoczął się proces redukcji oczekiwań co do przyszłej dynamiki wzrostu. Przykładowo Morgan Stanley obniżył prognozę przyszłorocznego wzrostu strefy euro z 2,2 do 1,9 proc. Nie pozostanie to bez wpływu na Polskę, gdzie wzrost PKB rzędu 4 proc. wydaje się już poza zasięgiem krajowej gospodarki, szczególnie jeżeli spojrzymy na strukturę subindeksów krajowego wskaźnika PMI, który zaskoczył negatywnie zapewne nie tylko z powodu upałów i ograniczeń w dostawie prądu. O katastrofie nie ma mowy, ale o powoli stającym się faktem globalnym spowolnieniu już tak. Wiele wskazuje, że tym razem Europa lepiej sobie podczas niego poradzi niż w trakcie poprzedniej gospodarczej zawieruchy z 2012 r., która nieszczęśliwie zbiegła się z europejskim kryzysem zadłużenia. Teraz epicentrum problemów jest gdzie indziej i dotyczy głównie Azji, z Chinami na czele.

Komentarze
W Polsce stopy w dół, w USA nie
Komentarze
Wyczekiwane decyzje RPP
Komentarze
Łapanie oddechu
Komentarze
Indeksy w Warszawie w pogoni za kolejnymi rekordami
Komentarze
Pewne prawidłowości
Komentarze
Wyższy cel?