To drugie z rzędu rozczarowanie. Dzień wcześniej pojawiły się równie mało pocieszające dane o zamówieniach w niemieckim przemyśle. To kolejna oznaka spowolnienia, którego skala jest już praktycznie globalna.
Wprawdzie po ostatnich publikacjach w USA podnosi się, że ostatnie słabsze odczyty to tylko chwilowy problem, ale są też takie głosy, które za realny uważają scenariusz pojawienia się recesji za oceanem. Jednym z czynników, który miałby do tego doprowadzić, jest fala słabnących wyników spółek. Wyniki amerykańskich firm mają już taką dynamikę, która w większości wypadków w ostatnich dekadach okazywała się zapowiedzią problemów gospodarki. Łącząc to z kłopotami w Europie i Chinach, mamy koktajl mało przyjemny w smaku. Dosładzanie świadomością wyhamowania zapędów do zacieśniania polityki pieniężnej w USA może nie być wystarczające.
Obecnie rynki akcji wydają się kontynuować ruchy korekcyjne po sierpniowej przecenie. Nasz nie jest tu odosobniony. Trudno mówić o tej sytuacji z optymizmem. Zauważmy, że WIG20 zatrzymał się już przy pierwszym mającym jakieś znaczenie oporze na poziomie 2100 pkt, a to przecież nie jest aż tak istotna bariera. Wyżej mamy szczyt odbicia. Założenie korekty prowadzi do przygotowań na ewentualność powrotu spadków.