Zwyżki widzieliśmy na wielu parkietach, co jest znakiem, że oczekiwano bardziej zdecydowanych działań Fedu. Tymczasem amerykański bank centralny wykonał ruch tłumiony. Skala podwyżki była nieco mniejsza od oczekiwań (pozostawiono przedział, a nie zdecydowano się na sztywny poziom 0,5 proc.), a do tego zaraz zasugerowano, że kolejne kroki będą prowadzone spokojnie, z ciągłym monitorowaniem uwarunkowań gospodarczych, i w razie pojawienia się problemów podnoszenie kosztu pieniądza będzie hamowane. Ostrożność w poczynaniach amerykańskich bankierów ucieszyła uczestników rynków akcji. Zostało to odebrane jako zmniejszenie zagrożenia dla cen akcji. Prawdę mówiąc, to zagrożenie i tak nie było wielkie. Początki cyklu podwyżek stóp procentowych nie są automatycznie czynnikiem spychającym ceny akcji w otchłań. Podwyżki pojawiają się bowiem w trakcie fazy wzrostu, a więc sfera makro raczej skłania do angażowania się na rynku akcji. Odbicie na GPW cieszy, choć niewiele nam załatwia. Kontrakty zbliżyły się do poziomu 1900 pkt, ale jeszcze go nie pokonały. Poza tym, nawet jeśli pokonają, nie będzie to jeszcze miało znaczenia w średnim terminie. Tu ważniejszy jest poziom 2050 pkt.
W piątek wygasają grudniowe serie instrumentów po-chodnych. Należy się liczyć z dużą wahliwością cen. Od rana będzie nas już interesowała aktywność serii marcowej.