Oba główne gatunki staniały po ponad 10 proc. Cena baryłki Brent spadła w pobliże 32 USD, zaś WTI nieco powyżej 33 USD. Prawdopodobne jest, że powróci długoterminowa premia WTI w stosunku do Brent. Po pierwsze, WTI będzie mogła być sprzedawana za granicę. Zmniejszy to presję na lokalnym rynku. Po drugie, Brent jest benchmarkiem dla ropy arabskiej. Tu zaś, paradoksalnie, konflikt Iran–Arabia Saudyjska obniża notowania, gdyż sytuacja taka oddala perspektywę jakiegokolwiek porozumienia ograniczającego wydobycie. Gaz ziemny natomiast nadal drożał – od dołka w połowie grudnia cena wzrosła już o około 40 proc.

Po załamaniu na chińskiej giełdzie gwałtownie powróciły obawy o kondycję drugiej co do wielkości gospodarki świata, co automatycznie odbiło się na cenach metali, których ta jest największym importerem. Miedź staniała o prawie 5 proc., poważne przeceny dotknęły także cyny i ołowiu. Bardzo mocno, bo aż o 12 proc., staniał pallad, i to mimo dobrych danych z amerykańskiego rynku samochodowego. Taniała, choć tylko o 1,5 proc., platyna.

Początek roku był natomiast dobry dla złota, co jest charakterystyczne dla okresów awersji dla ryzyka. Żółty kruszec zdrożał o ponad 4 proc. i jest wyjątkiem pod względem dodatniej stopy zwrotu nie tylko na rynkach towarowych. Pomogło mu także lekkie osłabienie dolara.