To druga z rzędu sesja, gdzie popyt był bardziej aktywny. Czy na bazie tego może budować optymistyczne wnioski? Nie, ale są czynniki, które sprawiają, że warto rozważać wyczerpywanie się potencjału podaży.
W trakcie trendu spadkowego bardziej liczą się poziomy oporu. Jeśli któryś z nich zostanie pokonany, będzie to oznaką, że podaż traci swoją przewagę. O ile więc przełamane opory są tu kluczowe, o tyle zupełnie bez znaczenia nie jest to, w jakim kontekście taka sytuacja może mieć miejsce. Obecnie przywiązujemy wagę do okolicy 1900 pkt. To poziom niedawnego szczytu, gdy nie udało się pokonać oporu. Po tej nieudanej akcji rynek spadł o 10 proc. Zanegowanie tego faktu to plan minimum dla popytu, jeśli na poważnie mielibyśmy brać pod uwagę bardziej rozwinięte scenariusze wzrostu cen.
Kontekstem takiego ewentualnego sygnału byłoby to, że dołek został wyznaczony w okolicy 1700 pkt. Z długoterminowej perspektywy jest to poziom zahaczający o strefę wsparcia, a ta wynika z założenia równości fal spadkowych. Taka równość zachodzi w przynajmniej dwóch wariantach, co sugeruje, że rynek ma szansę się w tych okolicach zatrzymać. Stąd ewentualne sygnały aktywności popytu warto brać nieco poważniej.
Naturalnie mowa jest tu jedynie o wykresach. Nie bierzemy pod uwagę innych czynników, ale z drugiej strony, one już powinny być wkalkulowane.