Ale po południu zaczęły one rosnąć. Możliwość zejścia pod dotychczasowe minimum tej korekty była przez nas kalkulowana. Pozostajemy przy założeniu, że rynek kontraktów pozostaje w trendzie wzrostowym. Nowe minimum spadku nie zmienia tego, że nadal mamy do czynienia z relatywnie płytką korektą. Jej głębokość może się jeszcze powiększyć, ale okolica 1800 pkt powinna zadziałać jako skuteczne wsparcie. Gdyby tak się nie stało, założenie o trendzie wzrostowym zaczęłoby tracić uzasadnienie.

Wczorajsza słabość polskiego rynku była zbieżna ze słabością innych rynków akcji na świecie. Nastroje pogorszyły się po informacji, że Bank Japonii mimo obniżenia oczekiwań co do dynamiki wzrostu gospodarczego i inflacji nie zdecydował się na podjęcie decyzji o wzmożeniu działań stymulacyjnych. Niektórzy wręcz twierdzą, że ten brak decyzji to ciche przyznanie, że dotychczasowe wysiłki nie przynoszą efektu, a sam bank już nie ma pomysłów, co jeszcze miałby kupować. Myślę, że osłabienie tym czynnikiem nie powinno trwać długo, bo szybko do głosu dojdą ci, którzy podniosą wątek oczekiwań, że jednak BoJ zdecyduje się na zwiększenie skali stymulacji, na co rynki zazwyczaj reagują pozytywnie. Innym czynnikiem, który będzie hamował ewentualną zwyżkę, jest niepewność związana z wynikiem referendum w Wielkiej Brytanii. Wyniki sondaży nie są uspokajające.