Efektem tego był wyjątkowo duży obrót. Biorąc pod uwagę i sam indeks WIG20, jak i kontrakty na niego do przełomu nie doszło, gdyż nadal wartość średniej i cena serii czerwcowej trzymały się nad poziomem 1800 pkt. To warunkowało utrzymanie założenia o możliwości wznowienia zwyżki.

Ostatnia sesja to zmieniała. Ceny zeszły pod poziom 1800 pkt. już na tyle wyraźnie, by podważyć założenie o korekcyjnym charakterze spadku. Takie założenie pozwalało oczekiwać, że w przypadku wznowienia wzrostu, ceny będą miały szansę na ruch ku okolicy 2200 pkt. Teraz taka opcja wydaje się już zbyt optymistyczna. W tej chwili za sukces popytu można będzie już uznać naruszenie okolicy 2000 pkt. O ile w ogóle zwyżka w takiej skali się pojawi, bo rynek wykazał się ostatnio słabością, której nie sposób zignorować. Może się wiec zdarzyć, że szybciej wykonamy ruch w kierunku minimum z tego roku niż ruch ku tegorocznym szczytom.

Obecnie trzeba się liczyć z tym, że spadek cen może nas zaprowadzić do okolicy 1730 pkt. czyli w pobliże dołków z końca stycznia i początku lutego. Tu pewnie pojawi się bardziej zdecydowany popyt. Jednak nie przesadzajmy z byczymi oczekiwaniami. Ostatnie dni pokazały, że popyt nie jest silny, a tym samym kupujący ponownie są w takiej sytuacji, która wymaga od nich przekonania, że faktycznie są w stanie przejąć inicjatywę. W tej chwili nie jest to wcale takie pewne.