Kilka faktów z polskiego rynku pracy

Wzrost zatrudnienia, wydajności pracy i wynagrodzeń wpłynął na wydatną poprawę sytuacji materialnej polskich rodzin.

Publikacja: 06.06.2016 06:00

Tadeusz Chrościcki, ekonomista

Tadeusz Chrościcki, ekonomista

Foto: Archiwum

Jedną z dziedzin naszej gospodarki, w których najszybciej dokonują się pozytywne zmiany, jest rynek pracy. Oto kilka faktów potwierdzających tę tezę. W ciągu ostatniego dziesięciolecia, w latach 2006–2015, liczba osób pracujących w gospodarce narodowej wzrosła o prawie 200 tys., tj. o 15,2 proc., osiągając w końcu ubiegłego roku 14 850 tys. Liczba bezrobotnych zmalała z 2773 tys. w 2005 r. do 1563 tys. w 2015 r., a stopa rejestrowanego bezrobocia z 17,6 proc. do 9,8 proc., a więc poniżej dwucyfrowego poziomu, co obserwowaliśmy dotychczas jedynie w 2008 r. Warto przy tym zwrócić uwagę, że zgodnie z danymi Eurostatu zharmonizowana stopa bezrobocia w grudniu 2015 r. wyniosła w Polsce 7,1 proc. i była niższa niż w 16 krajach UE, z rekordowo wysokim poziomem w Grecji (25 proc.) i Hiszpanii (20,8 proc.). Wysokie bezrobocie wpływa negatywnie na poziom życia mieszkańców, zwiększa ryzyko ubóstwa, jest jednym z powodów wykluczenia społecznego. Trudności ze znalezieniem się na rynku pracy doświadczają głównie ludzie młodzi, kończący edukację. Stopa bezrobocia osób w wieku 15–24 lata jest w naszym kraju ponad 2,7-krotnie większa niż ogółu populacji.

Przeciętne realne wynagrodzenie w gospodarce narodowej rosło w ciągu dziesięciu lat o 3,1 proc. średnio w roku, co pozwoliło uzyskać skumulowany w tym okresie wzrost wynoszący około 35 proc., przy prawie dwukrotnie większej dynamice realnej minimalnej płacy. Pozwoliło to na poprawę relacji płacy minimalnej do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej z 36 proc. w 2005 r. do 45 proc. w 2015 r. Nieco szybciej niż wynagrodzenia zwiększała się siła nabywcza przeciętnej emerytury i renty pracowniczej, co wpłynęło na poprawę jej relacji do wynagrodzenia w gospodarce narodowej do poziomu przekraczającego 60 proc.

Niezmiennie od lat zarabia się więcej w sektorze publicznym (średnio w 2015 r. 4,5 tys. zł brutto) niż w prywatnym (3,7 tys. zł). Najwyższe zarobki oferowane są w województwie mazowieckim (5,1 tys. zł ), a najniższe w warmińsko-mazurskim, kujawsko-pomorskim, lubuskim i podkarpackim (3,6 tys. zł). Znacznie więcej od średniej krajowej zarabia się w górnictwie, energetyce, informatyce oraz w działalności finansowej i ubezpieczeniowej.

Wzrost zatrudnienia, wydajności pracy i wynagrodzeń wpłynął na wydatną poprawę sytuacji materialnej polskich rodzin. Wstępnie ocenia się, że ich realne dochody do dyspozycji zwiększyły się w ciągu dziesięciu lat o jedną trzecią, a zasięg skrajnego ubóstwa (warunki życia poniżej minimum egzystencji, tj. poziomu zaspokojenia potrzeb, poniżej którego występuje biologiczne zagrożenie życia oraz rozwoju psychofizycznego człowieka) zmalał z 12,3 proc. w 2005 r. do około 7 proc. w 2015 r. Jednocześnie oszczędności ludności w systemie bankowym wzrosły realnie 2,4-krotnie. Poprawiła się także wiarygodność kredytobiorców, co w warunkach taniejącego i łatwiej dostępnego kredytu bankowego umożliwiło rozszerzenie akcji kredytowej. W końcu I kwartału 2016 r. ogólna kwota lokat bankowych gospodarstw domowych przekroczyła 667 mld zł, a zadłużenia kredytowego 618 mld zł.

Jak w porównaniu z innymi krajami zmieniły się nasze płace? Otóż razem z malejącym dystansem w rozwoju gospodarczym zmniejszyła się różnica w poziomie nominalnych i realnych wynagrodzeń. W 2005 r. PKB przypadający na jednego mieszkańca, liczony siłą nabywczą walut, wynosił w Polsce 50 proc. średniej unijnej, a w 2015 r. już prawie 70 proc. W tym czasie przeciętne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej wzrosło u nas z 700 euro do 1,1 tys. euro, tj. o 57 proc., podczas gdy w krajach UE o 23 proc. Należy przy tym zwrócić uwagę na wahania kursu złotego. W 2005 r. roczny kurs naszej waluty do euro wynosił 4,02, w 2015 r. 4,18, a w I kwartale br. 4,36.

Mimo postępu w wyrównywaniu różnic płacowych pozostajemy krajem o relatywnie niskich zarobkach. W ubiegłym roku średnia miesięczna płaca pracownika w gospodarce narodowej w krajach UE osiągnęła 3,1 tys. euro. Ponadprzeciętnie wysokie wynagrodzenia oferowane były w Luksemburgu (5,4 tys. euro), Holandii (4,8 tys.) oraz Belgii i Danii (4,5 tys.). Znacznie mniej niż w Polsce zarabiali natomiast pracownicy w Bułgarii (590 euro) i Rumunii (700 euro), a tylko nieznacznie mniej na Węgrzech (prawie 1 tys. euro). Oceniając dysproporcje płacowe, trzeba jednak zwrócić uwagę nie tylko na różnice w poziomie wydajności pracy, rozwoju gospodarczego i w sile nabywczej wynagrodzeń, ale także na obciążenia fiskalne pracowników, które w wielu krajach „starej" Unii, np. w Belgii, Holandii czy w Szwecji, są znacznie większe niż w krajach „nowych".

Komentarze
To nie koniec wojny handlowej
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Komentarze
Biotechnologie w dołku
Komentarze
Z popytem nie było problemu
Komentarze
Cła czy globalizacja?
Materiał Promocyjny
BIO_REACTION 2025
Komentarze
Na co czeka RPP?
Komentarze
Gołębnik pozostaje otwarty