Przypomnijmy, że od stycznia do lipca cena tego kruszcu wzrosła o prawie 30 proc., co rozpalało emocje do czerwoności. Z jednej strony zwyżka była podyktowana wzrostem awersji inwestorów do ryzyka, a z drugiej strony przez sytuację fundamentalną na rynku tego metalu (zdecydowany brak równowagi między znacznym popytem i mniejszą podażą). Natomiast od trzech miesięcy nie obserwujemy większych zmian na wykresie ceny kruszcu, a notowania utknęły nad kluczowym poziomem 1300 USD za uncję, którego inwestorzy bronią systematycznie od września.

Niewykluczone jednak, że już wkrótce, wraz ze zbliżającą się podwyżką stóp procentowych za oceanem (możliwe, że Fed podniesie stopy na grudniowym posiedzeniu), złoto straci swój blask i będzie zniżkować pod 1300 USD. Wskazuje na to również związek z kontraktem na 10-letnie obligacje rządu Stanów Zjednoczonych, który to kontrakt właśnie z powodu oczekiwanego wzrostu kosztu pieniądza traci od lipca systematycznie na wartości. Złoto zatem, wraz z silniejszym dolarem, który ulega aprecjacji ze względu na oczekiwaną decyzję w grudniu, może być notowane poniżej 1300 USD i zmierzać w kierunku 1250–1200 USD za uncję.