W lutym, podczas naszej ostatniej rozmowy, wspominałeś, że warto trzymać się rynku akcji, że będę zwyżki. Czy przez ten czas twoje nastawienie do akcji się zmieniło?
Pod koniec marca zmieniliśmy nasze nastawienie z optymistycznego na bardziej neutralne. Głównym powodem tej zmiany było to, że indeksy akcji urosły już po około 80 proc. i więcej i naturalnie może pojawić się pokusa realizacji zysków. Nie był to więc czas na duże zakupy. Neutralne nastawienie oznacza też, że absolutnie nie oczekiwaliśmy początku bessy. Przypomnijmy, że wskaźnik C/Z dla WIG-Poland to około 11-krotności, a C/WK około 1,3-krotności. Mamy teraz żniwa, jeśli chodzi o dywidendy – spółki wypłacą około 40 mld zł, co daje ponad 4-proc. stopę dywidendy. Przesłanek wyprzedawania się nie widzę. Dużo roztropniejsze wydaje się mieć dobrze skonstruowany portfel akcji, ze zdrowymi biznesami, a nie pchać się na rynek długu.
Na ile możliwe jest, że krajowe indeksy pobiją jeszcze majowe szczyty?
Dużego prawdopodobieństwa nie ma. Spodziewam się raczej, że rynek będzie odpoczywał na dzisiejszych poziomach i poruszał się w trendzie horyzontalnym. Może też ruszyć rynek ofert publicznych na większą skalę, który odessałby trochę gotówki. W ostatnich dwóch latach IPO było bardzo mało, przeważały wezwania i płynęły dywidendy. Rynek pierwotny niemal zamarł, tak małej aktywności nie było chyba od początku istnienia GPW.
Nieoficjalnie mowa jest o IPO Żabki po wakacjach. Czy taka rozpoznawalna marka może przyciągnąć nowych inwestorów do giełdy?
Wprowadzanie dużych, rozpoznawalnych firm na GPW, czyli takich jak Żabka, robi ruch, zainteresowanie i pozytywny szum wokół rynku kapitałowego. Z drugiej strony, jak wynika z rynkowych plotek, sugerowane wyceny Żabki w ramach oferty publicznej mogą być ambitne, a to oznaczałoby, że wcześniej duży kapitał zostanie odessany z giełdy. To mozaika. Zauważmy, że w środę pojawiła się informacja o wezwaniu na Comarch, które przyniosłoby z kolei funduszom, jeśli pozbędą się akcji, dodatkowo sporo świeżej gotówki.