– W tym roku WIG ma szansę zaatakować historyczny szczyt na poziomie 67,5 tys. pkt – przekonuje Jarosław Niedzielewski, dyrektor dep. inwestycji w Investors TFI.
Jeśli nie teraz, to kiedy?
– Od szczytu z 2007 r. dzieli nas zaledwie ok. 10 proc. zwyżek – zwraca uwagę Niedzielewski. – To tyle, ile w styczniu zrobiliśmy w trzy tygodnie – przypomina. – Jeżeli nie teraz, to kiedy? – pyta retorycznie.
Niedzielewski zwraca uwagę, że roczna dynamika wzrostu inwestycji w Polsce przyspiesza, produkcja budowlano-montażowa już zdecydowanie przyspieszyła, sprzedaż detaliczna rośnie, a wskaźnik zaufania konsumentów właśnie pobił rekord wszech czasów.
I choć „rynek pracownika" i związane z nim wyższe koszty pracy mogą mieć negatywny wpływ na wyniki finansowe spółek notowanych na GPW, podobnie jak silny złoty niekorzystnie wpływa na kondycję eksporterów, zyski na akcje spółek z indeksu WIG będą rosnąć. – Konsumpcja i odradzające się inwestycje sprawią, że poprawa zysków spółek obejmie szeroki rynek, a nie tylko pojedyncze segmenty, sektory i branże. Myślę, że wystarczy kilka tygodni wzrostu szerokiego rynku, żeby oszczędności znów zaczęły płynąć do funduszy akcji. W takich warunkach sWIG80 miałby szanse powalczyć o dorównanie pozostałym indeksom w tegorocznych stopach zwrotu – ocenia Niedzielewski.
Jeżeli szczytu z 2007 r. nie osiągniemy jeszcze w tym roku, później może być już ciężko, między innymi dlatego, że od 2018 r. Fed może zacząć sprzedawać papiery, które wcześniej kupił w ramach programów QE. – Logika podpowiada, że to wydarzenie powinno się w pierwszej kolejności odbić na obligacjach, ale nie sposób do końca przewidzieć reakcji inwestorów na takie wydarzenie – przestrzega dyrektor inwestycyjny w Investors TFI.