A co "opakować" w konto emerytalne - fundusz inwestycyjny, rachunek maklerski, czy polisę ubezpieczeniową?
Co do zasady powinno decydować doświadczenie inwestycyjne, choć w przypadku niektórych kombinacji - połączenie doświadczenia z zasobnością portfela. Dobrym przykładem jest rachunek maklerski, który naturalnie rzecz biorąc jest dla osób znających się na rynkach, które jednak - poza wiedzą - muszą mieć również spore zasoby finansowe. Dlaczego? Polska giełda jest droga pod kątem opłat prowizyjnych. Żeby płacić najniższe stawki u brokera trzeba co miesiąc odłożyć przynajmniej ok. 1 tys. zł, kupując na przykład tytuły uczestnictwa funduszy ETF na WIG20 czy na DAX. Jeżeli myślimy o niższych miesięcznych wpłatach bardziej opłacają się fundusze inwestycyjne.
Wracając do ulg podatkowych - w ostatnich latach firmy zarządzające IKZE zaczęły eksponować w przekazach reklamowych wartość maksymalnej ulgi w podatku dochodowym czyli 1637 zł. Z jednej strony dobrze, że to robią, dzięki temu więcej osób zdecyduje się na te konta, z drugiej jednak - nie jest prawdą, że na podatku naprawdę tyle oszczędzamy, bo przy wypłacie oszczędności z IKZE trzeba będzie zapłacić ryczałtowy podatek 10 proc.
Zgadza się, ale po pierwsze - zapłacimy mniej tego podatku, niż zapłacilibyśmy dziś, a po drugie nie myślimy o tym, co będzie kiedyś, tylko cieszymy się z bieżącej korzyści.
Która klasa aktywów nadaje się najlepiej do konstrukcji portfela emerytalnego?
W tym przypadku podstawowym kryterium jest wiek. Im bliżej emerytury - tym mniej akcji w portfelu. Wystarczy sobie przypomnieć 2007 r. - spadki rozpoczęte w tamtym roku poskutkowały osunięciem WIG o 70 proc. w dwa lata. Można powiedzieć, że indeks szerokiego rynku dopiero teraz odrobił te straty - przyjmijmy, że tak się stało, nawet jeżeli trochę jeszcze brakuje. Potrzebował na to dziewięć lat. Postawmy się w sytuacji 55 latka, który w 2007 r. postanowił skorzystać z ulg podatkowych oferowanych w ramach IKE i IKZE (IKZE jeszcze wtedy nie istniało - red.) - po pięciu latach od rozpoczęcia inwestycji wciąż jest na sporym minusie. Bessy trwają krótko w czasie, ale długo w cenie. Jeżeli dziś mamy 30 lat, to do emerytury przeżyjemy pewnie około trzech cykli hossa-bessa, zdążymy więc odrobić straty. Tym bardziej, że podczas bessy możemy kupować więcej akcji czy jednostek funduszy akcji i dzięki temu więcej zarobić w trakcie odbicia.