Spośród wszystkich powszechnie dostępnych instrumentów finansowych, w długim terminie najwyższe stopy zwrotu dają akcje. Historyczne dane z polskiego rynku kapitałowego tę obiegową mądrość potwierdzają. Ale sugerują również, że nawet inwestor o kilkunastoletnim horyzoncie inwestycyjnym powinien mieć zdywersyfikowany portfel. W minionych kilkunastu latach optymalną decyzją byłoby tylko niewielkie zaangażowanie na rynku akcji.
Akcje na huśtawce
Z wyliczeń Przemysława Kwietnia, głównego ekonomisty X-Trade Brokers, wynika, że biorąc pod uwagę lata 2002–2017, optymalny portfel inwestycyjny składałby się w blisko 59 proc. z 10-letnich obligacji skarbowych, w 22 proc. ze złota i w 19 proc. z indeksu WIG.
To portfel, który nie tyle zmaksymalizowałby zysk, ile zapewnił możliwie wysoką stopę zwrotu przy możliwie niskim ryzyku. Inaczej mówiąc, taki portfel charakteryzował się najwyższym współczynnikiem Sharpe'a: żaden inny nie pozwoliłby osiągnąć równej lub wyższej stopy zwrotu (9,4 proc. rocznie) przy niższym ryzyku.
Z perspektywy czasu wiadomo, że największą stopę zwrotu zapewniał w analizowanym okresie WIG (12,5 proc. rocznie). Problem w tym, że gdyby przyjąć horyzont krótszy o rok lub dwa, mogłoby być inaczej, właśnie ze względu na dużą zmienność cen akcji. Wyniki portfela, w którym większy udział miałyby akcje, byłyby mocno uzależnione od momentu rozpoczęcia i zakończenia inwestycji.
– Dywersyfikacja portfela zmniejsza znaczenie momentu rozpoczęcia inwestycji. Ktoś, kto stworzyłby portfel zdominowany przez akcje w 2007 r., dopiero niedawno wyszedłby nad kreskę, a ktoś, kto zrobiłby to w 2009 r., osiągnąłby pokaźny zysk. A przecież obaj mieliby za sobą długi okres inwestycji – zgadza się Sobiesław Kozłowski, szef działu analiz Raiffeisen Brokers.