Od decyzji, które zapadną w najbliższych miesiącach w Brukseli, będzie zależało, czy wypełni on lukę finansowania mniejszych projektów inwestycyjnych, czy też umrze śmiercią regulacyjną pod ciężarem nieproporcjonalnych obciążeń przepisami.
Crowdfunding udziałowy jest specyficzną formą szeroko już rozpowszechnionego społecznościowego finansowania różnych inicjatyw i projektów. Polega on na zebraniu środków od szerokiego grona osób zainteresowanych danym przedsięwzięciem za pośrednictwem specjalnej platformy wyspecjalizowanej w kojarzeniu finansujących z finansowanymi. W przypadku crowdfundingu udziałowego w zamian za wpłacone środki finansujący otrzymują udziały w przedsięwzięciu, które finansują – stają się po prostu akcjonariuszami spółki. Przypomina to pierwszą publiczną ofertę nowych akcji, tylko bez udziału drogich pośredników (dom maklerski) i wielu kosztownych wymogów regulacyjnych (prospekt emisyjny, zbadane przez audytora sprawozdania finansowe, nadzór KNF nad ofertą itp.).
Dotychczas można było przeprowadzać publiczne oferty akcji w trybie bezprospektowym, jeśli miały one wartość do 100 tys. euro. Nowe unijne rozporządzenie prospektowe podwyższa ten limit do 1 mln euro. Jest to już na tyle duża kwota, że niejeden startup będzie mógł sfinansować swój rozwój w pierwszych miesiącach i latach działalności właśnie za pomocą takiej emisji. Nie wiemy jednak, czy crowdfunding udziałowy rozwinie się w Europie, bo jednocześnie planowane jest ujęcie go w sztywne karby działalności regulowanej.
Komisja Europejska przedstawiła projekt rozporządzenia w sprawie finansowania społecznościowego dla przedsiębiorstw. Zgodnie z projektem platformy crowdfundingowe mogłyby działać pod warunkiem uzyskania stosownej licencji udzielanej przez ESMA (Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych). Uzyskanie licencji byłoby obwarowane szeregiem wymogów, m.in. udowodnienia nieposzlakowanej opinii osób zaangażowanych w przedsięwzięcie oraz opracowania i wdrożenia szeregu regulaminów wewnętrznych. Każda oferta finansowania spółki musiałaby wiązać się z przygotowaniem odpowiednich dokumentów informacyjnych opracowanych według urzędowo określonego wzorca. Projekt rozporządzenia przewiduje też oczywiście drakońskie kary za ewentualne przewinienia: do 5 proc. rocznych przychodów za każde naruszenie lub do 3 proc. średniego dziennego obrotu za każdy dzień trwania naruszenia.
Wygląda to na początek wtłaczania crowdfundingu udziałowego w ramy podobne do tych, które obowiązują duże emisje publiczne. Grozi to znacznym wzrostem kosztów finansowania pozyskiwanego tą drogą, ograniczeniem konkurencji oraz krępowaniem rozwoju innowacji, które mogłyby się pojawić. Oczywiście rolą regulatora i nadzorcy jest dbać o bezpieczeństwo inwestorów, ale nie może się to sprowadzać do eliminacji ryzyka. Jest ono odwrotną stroną zysku, bez niego nie mógłby się rozwijać rynek kapitałowy. Projekty finansowane za pośrednictwem crowdfundingu udziałowego należą do przedsięwzięć o podwyższonym ryzyku, czasem nawet bardzo wysokim, ale dającym jednocześnie szansę na wysoki zysk.