Gdzie, jeśli nie w Białym Domu, widzisz zatem największe źródła ryzyk dla rynków globalnych?
Wydaje mi się, że takim czynnikiem ryzyka może być wzrost rentowności włoskich obligacji. Ponadto obawiałbym się deficytu budżetowego i handlowego USA, a także bańka kredytowa w Chinach.
Przejdźmy teraz do polskiego rynku. Jak oceniasz sytuację na GPW? Indeksy są w układach spadkowych i pytanie, czy jesteśmy niedowartościowani, czy jednak dołki będą pogłębiane?
Dobrym, fundamentalnym miernikiem niedowartościowania bądź przewartościowania jest w dłuższym terminie relacja ceny do wartości księgowej. Dla WIGu ona istotnie odchyla się in minus od 10-letniej średniej i można powiedzieć, że z tego punktu widzenia wyceny są atrakcyjne i powinno dojść do odbicia. Trudno jednak wskazać konkretną datę. Myślę jednak, że kilka wydarzeń, które nas czekają, ten moment niestety oddalają. Mówią tutaj m. in. o wrześniowym awansie Polski do indeksu FTSE Russel, który traktowany jest jako czynnik podażowy. Trudno mi natomiast znaleźć impuls wzrostowy. Ponadto nie sprzyjają nam nastawienie inwestorów zagranicznych i siła dolara, co głównie niekorzystnie wpływa na WIG20. W dużych spółkach źródłem ryzyka jest też upolityczniony akcjonariusz. Jeżeli chodzi o mWIG40 to tutaj zalecałbym mocno selektywność, a co do małych spółek, to indeks nieważony pokazuje tutaj wyraźną bessę. Mówiąc krótko – nasz rynek jest bardzo wymagający.
Przydałaby się zatem jakaś strategia. Sugerujesz grę pod wezwania, ale pytanie – jak wytypować spółkę, która może być z rynku wycofana po atrakcyjnej cenie?
Jest kilka kryteriów selekcji. Po pierwsze – niski wskaźnik cena do wartości księgowej, najlepiej prognozowane wartości. Po drugie – niski wskaźnik cena do zysku. Po trzecie – duży udział gotówki w relacji do kapitalizacji. I po czwarte – istnienie prywatnego akcjonariusza z ustabilizowanym biznesem. Widać wyraźną przewagę wezwań w relacji do debiutów, więc warto szukać takich okazji.