10 lat temu upadł Lehman Brothers, co stało się symbolem tamtego kryzysu. Czy świat finansów wyciągnął z tego jakąś lekcję i teraz jest bardziej odporny na tego typu wstrząsy?
Krzysztof Borowski: Wyciągnęliśmy wnioski i dokonaliśmy regulacji rynków do tego stopnia, że mówi się wręcz o przeregulowaniu. Problem w tym, że po jakimś czasie świat o tej lekcji zapomni i górę znów weźmie chciwość. Ten mechanizm zawsze powoduje wzrost cen akcji, a także poszukiwanie luk we wspomnianych regulacjach. Banki inwestycyjne kochają anarchię i im mniej przepisów, tym lepiej. Dlatego uczą się omijania przepisów, by móc swoją chciwość materializować. Żeby tego uniknąć regulator musiałby świetnie przewidywać ruchy banków i być zawsze o krok przed nimi. Praktyka pokazuje jednak, że luka zawsze się znajdzie i dopiero po czasie wszyscy się tego dowiadujemy. Najlepiej obrazuje to afera związana z GetBackiem.
Ten mechanizm pokazuje, że to właśnie kwestie emocjonalne są niezmienne. Tym samym tamten kryzys raz na zawsze pogrzebał przekonanie, że człowiek jest homo economicusem, który zawsze postępuje racjonalnie? Tym samym podkopane został podwaliny ekonomii klasycznej i modelowego/matematycznego opisywania ekonomicznej rzeczywistości?
Koncepcja homo economicusa sprowadzała nas trochę do roli terminatora, który zawsze wie co wybrać , bez namysłu i wątpliwości wie, która opcja jest najlepsza. Okazuje się jednak, że ludzie postępują nieracjonalnie. To balansowanie między ryzykiem i stopą zwrotu nie jest łatwe do modelowania. Historia pokazuje, że średnio kryzys przychodzi co 20-30 lat i za każdym razem słyszymy najdroższe słowa świata: „tym razem będzie inaczej". Po czym się okazuje, że mechanizm jest identyczny jak zawsze – w jakimś segmencie napompowano bańkę, która nagle pęka i wywołuje panikę.