Matejko jak góra złota

Inwestorzy zyskują na imporcie poloników.

Publikacja: 03.12.2022 14:09

Drożeją obrazy Romana Zakrzewskiego.

Drożeją obrazy Romana Zakrzewskiego.

Foto: Fot. Siła Koloru

Grudzień to zawsze rekordowy miesiąc na krajowym rynku sztuki. Domy aukcyjne wystawiają teraz dzieła, które mogą osiągnąć najwyższe ceny. Wydarzeniem jest aukcja Polswiss Art, która odbędzie się 13 grudnia (www.polswissart.pl).

Sensację budzi zwłaszcza „Portret córki Heleny z krogulcem”. To najpiękniejszy obraz Jana Matejki, jaki pojawił się na rynku po 1989 roku. Być może to najpiękniejszy dawny obraz, jaki był na krajowym rynku! To arcydzieło ma względnie niską wycenę 8–10 mln zł. Obraz ten przez lata budził zachwyt na galerii Muzeum Narodowego w Warszawie, jako depozyt.

Rekordową cenę może osiągnąć arcydzieło Jana Matejki.

Rekordową cenę może osiągnąć arcydzieło Jana Matejki.

fot. mat. prasowe

W archiwum portalu Artinfo.pl warto sprawdzić, jakie obrazy Matejki oferowano na aukcjach w Polsce. Nie było tak znakomitego dzieła! Sprzedawano portrety konwencjonalne, „sztywne”, ubogie pod względem kolorystycznym. W oferowanym teraz obrazie artysta wykorzystał w pełni swój geniusz portrecisty. Obserwatorzy rynku oceniają, że cena obrazu może przekroczyć 15 mln zł. To jest towar jak z bajki. To jest obraz jak góra złota. Dlaczego bogaci właściciele pozbywają się doskonałej lokaty w niepewnych czasach?

Gdyby Matejko urodził się np. we Francji, byłby sławnym portrecistą wielkiej burżuazji, automatycznie byłby artystą cenionym w całej Europie Zachodniej. W Polsce malował obrazy o treści patriotycznej, mają one tylko lokalne znaczenie. Nie mają wartości ponadnarodowej, uniwersalnej.

W ofercie wyróżnia się „Autoportret” Jacka Malczewskiego. Obraz pochodzi z 1906 roku, z okresu szczególnie cenionego przez kolekcjonerów. W tle widzimy Marię Balową, muzę i przyjaciółkę artysty. Dzieło ma wysoką wycenę 3,5–4,5 mln zł.

„Autoportret” Jacka Malczewskiego ma wysoką wycenę 3,5–4,5 mln zł.

„Autoportret” Jacka Malczewskiego ma wysoką wycenę 3,5–4,5 mln zł.

Fot. Polswiss Art

Nie tylko Matejko

Jan Styka namalował w 1887 roku w Paryżu reprezentacyjny „Portret Jana Reszke” (242 na 149 cm). Obraz ma wycenę 350–450 tys. zł. W katalogu nie znalazłem informacji, kim był portretowany. Prawdopodobnie chodzi o światowej sławy artystę operowego, gwiazdę Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Obraz powinno kupić Muzeum Teatralne.

Licytowane będą muzealnej wartości obrazy Tadeusza Kantora. W tym pochodzące z kolekcji rodziny Ahrenbergów w Szwajcarii. Tu tradycyjnie wyrażę żal, że obrazy Kantora nie pozostały na świecie, nie wzbudziły zainteresowania międzynarodowych kolekcjonerów.

Oferowane są trzy obrazy Tadeusza Kantora.

Oferowane są trzy obrazy Tadeusza Kantora.

Fot. Polswiss Art

Dzieła naszych klasyków na światowym rynku są bardzo tanie. Zdecydowanie tańsze niż porównywalne w sensie artystycznym dzieła malarzy lub rzeźbiarzy z innych krajów. Polonika na międzynarodowym rynku radykalnie podrożeją dopiero wtedy, gdy zaczną je ostro licytować światowi konsumenci sztuki. Mają oni nadal zdecydowanie większe możliwości finansowe niż Polacy. Tradycyjnie mają większą gotowość do płacenia wielkich sum za sztukę.

Od 30 lat do znudzenia powtarzam, że nasz wolny rynek sztuki istnieje tylko dzięki importowi poloników ze świata. Oczywiście to wielka szansa zarobku dla osób odnajdujących polonika na światowym rynku. Odkrywają je nie tylko antykwariusze, ale także nieoficjalni wyspecjalizowani dostawcy eufemistycznie nazywani kolekcjonerami. Cały czas trafiają się okazje do zarobku.

Na aukcji Polswiss Art licytowane będą obrazy z ciekawą proweniencją. Na przykład obrazy Olgi Boznańskiej i Władysława Ślewińskiego należały do londyńskiego antykwariusza Andrzeja Ciechanowieckiego (1924–2015). Ciechanowiecki był osobą niezwykle wpływową. Przez długie lata nieoficjalnie rządził polskim muzealnictwem, historią sztuki i arystokracją. Może doczekamy biografii Ciechanowieckiego, która wyjaśni fenomen jego wielkich wpływów.

Z kolei wybitny obraz Jana Lebensteina był własnością artysty Romana Cieślewicza, który w Paryżu odniósł sukces jako grafik. Natomiast w latach 1959–1962 w Warszawie był dyrektorem artystycznym legendarnego miesięcznika „Ty i ja”.

Jeśli kogoś nie stać na obrazy, to może w antykwariatach upolować archiwalne numery „Ty i ja”. Zawsze na okładce jest sztandarowe dzieło któregoś z naszych klasyków powojennej sztuki. To piękne wydawnictwa, które cieszą nawet wyrafinowanych bibliofilów.

Obrazy Fangora to aukcyjne pewniaki.

Obrazy Fangora to aukcyjne pewniaki.

Fot. Polswiss Art

Oferowane są cztery obrazy Wojciecha Fangora. Nie budzi wątpliwości wysoka wycena abstrakcyjnych, najbardziej pożądanych dzieł malarza. Ale jest też realistyczny obraz przedstawiający po prostu dwie krowy. Ma wysoką wycenę 320–400 tys. zł.

Czy znawca sztuki, patrząc pierwszy raz na ten obraz, odgadnie, że autorem jest Fangor? Nie! Co to ma wspólnego z duchem Fangora? Ale przy wycenie liczy się przede wszystkim samo nazwisko gwiazdy rynku. Może ceny powinny być jednak bardziej zróżnicowane?

A teraz inna licytacja. 8 grudnia zakończy się aukcja „Siła koloru”. Licytowany będzie m.in. obraz Romana Zakrzewskiego (1955–2014). Mniej więcej od roku obrazy artysty radykalnie drożeją. Osiągają dziś ceny przeważnie ok. 50 tys. zł.

Zakrzewski czerpał z malarstwa dawnych mistrzów, z twórczości Amadeo Modiglianiego oraz swojego nauczyciela Jerzego Nowosielskiego. Taki obraz jest aktualnie na aukcji „Siła koloru” (www.artinfo.pl). Te wizerunki kobiet o uduchowionych twarzach cieszą się coraz większym powodzeniem. Moim zdaniem ceny nadal będą rosły. Kilka dni temu na Warszawskich Targach Sztuki dwa wybitne obrazy artysty oferował Krakowski Dom Aukcyjny.

Rabunkowy import

Na koniec wrócę jeszcze do rabunkowego importu poloników. Krajowy rynek żyje sensacją, że w Sotheby’s w Mediolanie za ponad milion euro sprzedano dzieło Henryka Stażewskiego. Pytanie: czy ten wyjątkowy obraz przyjedzie na krajową aukcję?

Z kolei w paryskim Drouot ostatnio wystawiono wielką rzadkość, mianowicie rzeźbę Katarzyny Kobro (1898–1951). Znów polskie dzieło nie ma adekwatnej wartości poza granicami kraju. Wycena wynosi wprawdzie aż 350–450 tys. euro, ale jedynie na pozór jest wysoka. Wyceny równorzędnych francuskich artystek idą w miliony. Czy rzeźba Kobro trafi na licytację w kraju?

Czytaj więcej

Tytus za 50 tysięcy

Pisałem niedawno w „Parkiecie”, że na prowincjonalnej aukcji pod Paryżem wystawiono trzy tanie rzeźby Polaka Augusta Zamoyskiego. Wystawiono obok np. fotela bujanego, krzeseł i sztućców. Bez przerwy można kupić w świecie w różnych przypadkowych miejscach taniutkie polskie dzieła i zarabiać na nich w kraju.

Jeśli odkrywca dzieła nie ma pieniędzy, to na zakup składają się nieoficjalni „spółdzielcy” (można ich też nazwać inwestorami). Po sprzedaży z zyskiem w kraju każdy, kto złożył się na zakup na światowej aukcji, dostaje należny mu procent. Powtórzę: cały czas trafiają się okazje do odkryć, do importu i zarabiania na polskiej sztuce.

Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie. Pustynna burza
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: Volvo Amazon. Nie tylko dla Wonder Woman