Jerzy Plewa, Team Europe: Zakaz importu zboża nie potrwa długo

Aby konkurować z rolnictwem ukraińskim, należałoby wzmacniać rolnictwo towarowe. Jednak polski rząd środki, które miały pójść na inwestycje i modernizację, przesunął na dopłaty bezpośrednie dla małych gospodarstw – wskazuje Jerzy Plewa, ekspert Team Europe.

Publikacja: 18.09.2023 18:52

Gościem Aleksandry Ptak-Iglewskiej w programie „Prosto z Parkietu” był Jerzy Plewa, ekspert Team Eur

Gościem Aleksandry Ptak-Iglewskiej w programie „Prosto z Parkietu” był Jerzy Plewa, ekspert Team Europe i były dyrektor generalny DG AGRI.

Foto: parkiet.tv

Czy oddolne zakazy importu zboża są bardzo poważnym złamaniem prawa unijnego, czy też może przeceniamy ich znaczenie?

Mamy tu do czynienia ze złamaniem prawa unijnego, bo handel należy do wyłącznej odpowiedzialności Komisji Europejskiej i UE. Nie ma więc wątpliwości, że wyłamanie się z decyzji podejmowanych w imieniu wszystkich 27 państw członkowskich jest naruszeniem prawa i procedura naruszeniowa na pewno zostanie uruchomiona. Według analiz KE nie ma żadnych podstaw, by ten zakaz importu mógł być utrzymany zgodnie z prawem.

Dlaczego?

Zakaz miał zapobiegać zakłóceniom na rynku zbóż i roślin oleistych w państwach przygranicznych UE. Jednak w miesiącach, gdy ten zakaz obowiązywał, ceny zbóż i roślin oleistych drastycznie spadły, więc nie przyniósł tych rezultatów, o których mówili polscy politycy. Zniesienie zakazu było więc zaskoczeniem tylko dla polskich polityków, a nie dla ekspertów. Mamy więc taką sytuację, że decyzje o polityce handlowej, leżącej w gestii UE, podejmowane są w gronie Komisji Europejskiej, państw członkowskich i Parlamentu Europejskiego, a Polska podjęła decyzje inne, co do których nie ma żadnego uzasadnienia. Nie widzieliśmy żadnych analiz polskiego rządu, które by pokazały, na ile ten zakaz wpłynął na ustabilizowanie polskiego rynku. Wręcz przeciwnie, wszystkie dane pokazują, że ceny surowców rolnych spadają. Ten zakaz ma więc znaczenie emocjonalne, to propaganda przed wyborami, która ma uspokoić nastroje rolników.

Na dłuższą metę to poważny problem, obnażający brak konkurencyjności polskiego rolnictwa w niektórych sektorach. Jeśli chodzi o zboże, nie jesteśmy w stanie konkurować z Ukrainą i powinniśmy się na to przygotować. Na pewno nie zakazami, bo te zakazy nie będą obowiązywały długo, Polska będzie musiała się z nich wycofać. Te różne oskarżenia pod adresem KE są nieuprawnione, ponieważ fakty mówią zupełnie coś innego i widzimy, że nawet Rumunia czy Bułgaria te fakty uznały.

Minister rolnictwa Robert Telus oskarżył w piątek KE o działanie na szkodę Polski, przyfrontowej „piątki”, a nawet całej UE. Jednak jego słowa były nieco sprzeczne z faktami, Rumunia i Bułgaria już zdecydowały, że nie będą walczyć o zakaz. Podczas ostatnich wyborów w 2019 r. na PiS głosowało 67 proc. rolników oraz 54 proc. mieszkańców wsi, stąd tak wielkie znaczenie dziś ta partia przykłada do przekonania rolników, że działają na ich korzyść. Jaka jest konkurencyjność polskiego rolnictwa wobec ukraińskiego?

Polskie rolnictwo nie jest konkurencyjne wobec ukraińskiego w produkcji zboża i roślin oleistych, ale Polska jest bardzo konkurencyjna w produktach mleczarskich, eksportujemy ich dużo do Ukrainy, podobnie jak produktów przetworzonych, nawet makaronów. Natomiast jeśli chodzi o zboże, ze względu na areał upraw i czarnoziemy Ukrainy, tu sytuacja jest trudniejsza. Konkurencyjność Polski należałoby podnieść i można to zrobić, ale rząd tego nie czyni, woli grać na emocjach rolników.

Aby konkurować z rolnictwem ukraińskim, należałoby tak naprawdę wzmacniać rolnictwo towarowe. Zobaczmy jednak, co się dzieje w polskiej polityce rolnej. Plan strategiczny, który rząd polski przygotował, przesuwa środki od dużych gospodarstw do tych najmniejszych, socjalnych. W takiej sytuacji rolnicy będą faktycznie mieli coraz większe trudności, by zachować konkurencyjność. Cały świat rolniczy w Europie idzie w kierunku cyfryzacji i zielonej transformacji. Wykorzystuje do tego nie tylko politykę rolną, ale też krajowe programy odbudowy, a Polska nie korzysta z tego programu.

Kolejnym wielkim lękiem polskiego rolnictwa jest członkostwo Ukrainy w Unii Europejskiej. W orędziu o stanie UE Ursula von der Leyen powiedziała jasno, że miejsce Ukrainy jest w Unii. Jeśli jednak chodzi o rolnictwo, Europa się boi, bo w Ukrainie są ogromne gospodarstwa, największe są wielkości Luksemburga. Jak pogodzić wejście Ukrainy z dopłatami unijnymi dla rolników?

Promotorami członkostwa Ukrainy w UE są zarówno polski prezydent, jak i premier, mówili o tym dużo wcześniej, przed orędziem przewodniczącej KE. To leży w globalnym interesie wszystkich. Natomiast faktycznie wyzwaniem jest zintegrowanie rolnictwa ukraińskiego w polityce rolnej. Takim samym problemem niektórzy określali zintegrowanie rolnictwa Polski, Czech czy Słowacji, gdzie są obecnie największe gospodarstwa w UE. Myślę, że to się na pewno uda, są prowadzone analizy i dyskusje, choć nie ma ten temat rozmów w Polsce.

Przede wszystkim nie obawiajmy się, że dzisiejsze dopłaty będą automatycznie rozciągnięte na rolnictwo ukraińskie, tego budżet faktycznie by nie uniósł. Ale pamiętajmy, że w Polsce dopłaty unijne również miały okres przejściowy, a 20 proc. tych dopłat jest dziś przeznaczanych na ekoschematy, czyli działania rolno-środowiskowe. Ukraina musi spełnić wszystkie wymagania, jeśli chodzi o kwestie środowiska, ochrony klimatu, a unijna polityka rolna ewoluuje w kierunku takim, by zmniejszyć rolę dopłat bezpośrednich, a zwiększyć środki na inwestycje i modernizacje, kwestie ograniczenia pestycydów i innych środków chemicznych, antybiotyków. Do tego Ukraina także będzie musiała się dostosować.

Handel i konsumpcja
Trigon DM wyżej ceni Dadelo
Handel i konsumpcja
Choć szara strefa się kurczy, to rośnie nielegalna sprzedaż alkoholu
Handel i konsumpcja
1000 osób do zwolnienia w Eurocashu
Handel i konsumpcja
Sklepy ostro walczą na ceny, a te będą znowu szybciej rosnąć
Handel i konsumpcja
Eurocash wyraźnie słabnie po wynikach
Handel i konsumpcja
Wittchen zarobił mniej, ale dywidenda w górę