Ministerstwo Gospodarki chce, by zlikwidowano prawo zakazujące posiadania więcej niż 1 proc. aptek w województwie przez jeden podmiot. Limit ten dotyczył nie tylko placówek posiadanych bezpośrednio, ale też kontrolowanych przez spółki zależne. Czy jednak obowiązujące od 2004 r. prawo jest przeszkodą w tworzeniu sieci detalicznych handlujących lekami?
Przedstawiciele branży przyznają, że jest to raczej niedogodność. Potwierdzają to wyliczenia IMS Health, według którego na koniec trzeciego kwartału 2009 r. 19 proc. z około 11 tys. aptek należało do sieci składających się z co najmniej pięciu placówek, a około 10 proc. do łańcuchów tworzonych przez co najmniej 20 placówek. Aptek skupionych w sieciach było o 270 więcej niż rok wcześniej.
Choć do sieci należy niecałe 20 proc. aptek, to osiągane przez nie przychody stanowią już około 30 proc. całego rynku detalicznego. Dzięki wspólnej promocji, ale także dzięki oferowanym lepszym cenom leków, apteki sieciowe łatwiej zdobywają klientów.
Faktem jest, że zapisy zakazujące posiadania ponad 1 proc. aptek w regionie są notorycznie omijane (jeszcze rok temu Ministerstwo Zdrowia chciało zaostrzyć przepisy w tej sprawie). Spółki na przykład kupują placówki nie bezpośrednio, ale udziały w firmach, które je posiadają.
Zresztą największa taka transakcja odbyła się przy współudziale państwa, a była nią prywatyzacja Cefarmu Białystok. Farmacol, który nabył 85 proc. udziałów, zyskał w ten sposób 50 aptek (około 30 proc. na terenie województwa podlaskiego). Przed przejęciem Cefarmu Białystok ta giełdowa spółka miała nieco ponad 200 własnych aptek, ale jak twierdził nieraz prezes Aleksander Chomiakow, nie jest ona nastawiona na szybki wzrost segmentu detalicznego.