Drugi kwartał jest dla spółek handlujących bakaliami wyjątkowo kiepski. Giełdowy Bakalland od kilku lat kończy go na minusie. – Nie zakładam, aby w tym roku było inaczej – mówi Marian Owerko, prezes Bakallandu. Podkreśla jednak, że spółka stara się skrócić okres sezonowości. Ma się do tego przyczynić urozmaicenie oferty.
[srodtytul]Dobry początek roku[/srodtytul]
Tymczasem Bakalland pochwalił się dobrymi wynikami za okres od stycznia do końca marca, czyli za III kwartał roku obrotowego 2009/2010 (kończy się 30 czerwca). Grupa zarobiła na czysto prawie 4,4 mln zł. To ośmiokrotnie więcej niż rok wcześniej. Obroty poszły w górę o 17 proc., do 53,4 mln zł. – Poprawa wyników to trend, a nie zdarzenie jednorazowe – podkreśla Owerko.
Z czego wynika tak duży wzrost zysku? Zarząd wskazuje, że jest on zasługą skupienia się na sprzedaży produktów o wyższej rentowności. Pozytywny wpływ miał również zwiększony popyt na bakalie przed Wielkanocą oraz umocnienie się złotego (wpływa na spadek kosztów importu – red.). Prezes Owerko zaznacza, że kurs nie był główną przyczyną poprawy wyniku netto. – Wpływ tego czynnika to kilkaset tysięcy złotych – szacuje.
[srodtytul]Możliwe przejęcia[/srodtytul]