We wtorek odbędzie się posiedzenie sądu w sprawie zaskarżenia przez Perłę, akcjonariusza Pepeesu, uchwał podjętych przez tegoroczne ZWZA spółki. Sąd będzie musiał też rozstrzygnąć, czy mandat rady nadzorczej wygasł w wyniku wydarzeń, które miały miejsce podczas walnego.
Przypomnijmy – w czasie dyskusji nad projektami uchwał, które mówiły o wyborze nowej rady nadzorczej w głosowaniu grupami, reprezentant Midston Developments oświadczył, że powołuje grupę i wybiera samego siebie do nadzoru. W normalnych warunkach skutkowałoby to wygaśnięciem mandatu starej rady i koniecznością uzupełnienia składu nowej. Sęk w tym, że zarząd Pepeesu od dwóch lat nie dopuszcza przedstawicieli Midstona do głosowania na WZA, przekonując, że inwestor utracił prawo głosu w konsekwencji naruszenia ustawy o ofercie.
Sądowi przyjdzie zająć stanowisko w sporze, którego rozstrzygnięcie może mieć daleko idące skutki nie tylko dla Pepeesu. Zarząd spółki i wspierająca go kancelaria Sołtysiński, Kawecki i Ślęzak uważają, że w sytuacji, gdy akcjonariusz łamie m.in. przepisy ustawy o ofercie, zarząd nie musi się temu biernie przyglądać. – W oparciu o wykładnię europejskich przepisów sądzimy, że zarząd ma prawo aktywnie działać. W tym przypadku mógł odebrać Midstonowi prawo wykonywania głosów – twierdzi Dariusz Skuza, partner kancelarii SKS.
Co Midstonowi zarzuca Pepees? Między innymi naruszenie obowiązku ogłoszenia wezwania jesienią 2007 r., przy przejmowaniu udziałów w Pepeesie od firmy Central Capital. Ponadto Hubert Gierowski, właściciel firmy Central Capital oraz były – jak sam twierdzi – akcjonariusz Midstona, miał dopuścić się naruszenia obowiązków informacyjnych między innymi przy oddaniu kontroli nad Midstonem.
Inni prawnicy nie podzielają tego zdania. – Ksh nie upoważnia zarządu przy sporządzaniu listy uprawnionych do udziału w walnym do dokonywania oceny, czy akcjonariusz ma prawo głosować z posiadanych akcji – uważa Mateusz Rodzynkiewicz z kancelarii Oleś i Rodzynkiewicz. – Od oceny wydarzeń, które mogą skutkować odebraniem prawa głosu, jest sąd i tylko jego prawomocnym wyrokiem można ograniczyć to prawo – twierdzi Leszek Koziorowski z kancelarii Gessel.