– Im więcej nowych lokali w tym roku, tym gorsze będą wyniki spółki. Bo koszty operacyjne związane z otwarciami będą wysokie (średnio na otwarcie jednego punktu obsługi trzeba wydać do 2,8 mln zł – red.). Ale dzięki temu jest szansa na dwucyfrową rentowność pod względem zysku operacyjnego już w 2012 r. – tłumaczy Łukasz Wachełko z Deutsche Banku Polska. Ubiegłoroczne wyniki AmRestu komentuje jednym słowem – mizeria.

AmRest zarobił 40,6 mln zł, o 6 proc. więcej niż w 2009 r. Jego przychody wzrosły o 0,5 proc., przekraczając 2 mld zł, a EBIT spadł do 68,7 mln wobec 79,9 mln zł w 2009 r.

W IV kw. ub.r. grupa wypracowała 10,8 mln zł zysku, o 8 proc. więcej, niż spodziewali się analitycy. Zysk operacyjny AmRestu,?wynoszący 15,1 mln zł, był o 16 proc. niższy od oczekiwań, a przychody – na poziomie 512 mln zł – zgodne z  prognozami analityków na poziomie 514 mln zł. Zarząd przyznaje, że rezultat jest poniżej oczekiwań. „Musieliśmy się zmierzyć z nie najlepszą sytuacją ekonomiczną na naszych głównych rynkach

– w Polsce i w Czechach” – napisano w raporcie.

Do 2012 r. AmRest chce być wśród 10 najszybciej rosnących spółek restauracyjnych na świecie. Teraz prowadzi 470 barów, m.in. Pizza Hut i KFC.