Choć jest kilka pozytywnych symptomów. – Nasze wyniki pokazują, że poradziliśmy sobie z wyzwaniami rynkowymi, jakie przyniosła w zeszłym roku presja kosztowa, i systematycznie zwiększamy rentowność mimo działania na mniejszej sieci – zauważa Sylwester Cacek, prezes i największy akcjonariusz operatora restauracji. W tym roku spółka zamknęła jeszcze trzy restauracje. – Naszym celem jest jednak rozwój, stąd mimo prac nad optymalizacją obecnej sieci cały czas angażujemy się w zwiększanie skali prowadzonej działalności. Rozpoczęliśmy już rozwój Fabryki Pizzy, a w związku z przejęciem sieci Piwiarnia Warki skokowo powiększyliśmy liczbę zarządzanych lokali do 176 – przypomina Cacek. Podkreśla, że efekty tych działań będą jednak uwzględniane w wynikach dopiero w kolejnych okresach. Sfinks stara się rozwijać nowe koncepty w segmencie fast casual dining, tj. Lepione & Pieczone oraz Spice Up! Grupa przygotowuje się również do rozwoju sieci pod markami Meta i Funky Jim.
Analityków dziwi jednak, że przy tak sprzyjającym obecnie rynku, co np. widać po wynikach AmRestu, sprzedaż w restauracjach Sfinksa nie zwiększa się w szybszym tempie. Nie wszystkim może się także podobać, że spółka rozwija kilka nowych konceptów, co będzie wymagać nakładów marketingowych i negatywnie wpłynie na rentowność. Nowe formaty mogą potrzebować około dwóch lat, by móc dokładać się do wyniku netto. W wynikach za III kwartał nie widać również większego wpływu uruchomionej już usługi delivery. To, co wydaje się pozytywne, to z pewnością wzrost skali biznesu restauratora.