Zamknięcie restauracji nie skłoniło klientów do częstszego zamawiania jedzenia z dostawą. Zainteresowanie nawet spadło – przyznają przedstawiciele Sfinks Polska oraz Mex Polska.
Przecena restauratorów
Szybkie tempo wzrostu wynagrodzeń w ostatnich latach odbijało się na kondycji spółek z branży gastronomicznej. Teraz, po zamknięciu restauracji, sytuacja jest dramatyczna. Widać to także po notowaniach. Zarówno akcje Sfinksa, jak i Mexa straciły od początku roku ponad 40 proc. Papiery Sfinksa są jednak od dłuższego czasu w trendzie spadkowym, a ostatnio ustanowiły nowe historyczne dna w okolicach 0,3 zł za walor. Z kolei jedna akcja Mexa w czwartek kosztowała 1,7 zł.
– Sytuacja w całej gastronomii jest trudna ze względu na utracone przychody w związku z zamknięciem restauracji. Dotyczy to również Sfinksa – przyznaje Sylwester Cacek, prezes spółki. Sfinks, podobnie jak większość pozostałych firm gastronomicznych, stawiał w ostatnim czasie na sprzedaż z dostawą. – Gros naszych przychodów stanowi sprzedaż realizowana w lokalach, z której w obecnej sytuacji ze względu na wprowadzone przez rząd ograniczenia musieliśmy zrezygnować. W efekcie w pierwszy weekend obowiązywania zakazu serwowania posiłków w lokalach obroty w restauracjach grupy spadły o około 90 proc. w stosunku do wcześniejszego weekendu – analizuje Cacek.
– Kilka restauracji należących do spółek naszej grupy kapitałowej od długiego już czasu dostarcza jedzenie na wynos, ale ze względu na rodzaj oferowanego jedzenia nie był to dla nas znaczący kanał dystrybucji. Sytuacja się poprawiła od czasu uruchomienia restauracji pod nazwą PanKejk, specjalizujących się w naleśnikach, i w miarę rozwoju sieci tego konceptu udział „wynosów" w przychodach naszej grupy będzie znacząco wzrastał – dodaje Piotr Mikołajczyk, wiceprezes Mex Polska. – Niestety, od czasu wprowadzenia nakazu zamknięcia punktów gastronomicznych przyrost zamówień, szczególnie w pierwszych dniach po zamknięciu gastronomii stacjonarnej, nie był wysoki – przyznaje.
– Dostosowując się do nowej, tak wymagającej sytuacji, postawiliśmy na usługę delivery i sprzedaż na wynos. Od początku roku obserwowaliśmy wyraźny wzrost procentowy obrotów w kanale delivery w ujęciu rok do roku, ale nie jest to skala porównywalna z przychodami osiąganymi w restauracjach – podkreśla prezes Sfinks Polska. Jak dodaje, więcej o zmianach sprzedaży w dowozie w obecnej sytuacji będzie można powiedzieć za mniej więcej trzy tygodnie, tj. gdy mają się skończyć obostrzenia z obecnego rozporządzenia ministra zdrowia. – Wiele jest bowiem czynników wpływających na zachowania klientów, które też po jakimś czasie się zmieniają, więc jest jeszcze za wcześnie na ewentualne wnioski w tym zakresie – twierdzi prezes Sfinks Polska.