Indeks WIG30 stracił w maju 4,2 proc. To był dla niego najgorszy miesiąc od października 2018 r. Ostatnie dwa tygodnie przyniosły lekkie odreagowanie, ale jego skala jest zbyt mała, by mówić o przesileniu w segmencie dużych spółek. – Końcówka maja oraz pierwsze dni czerwca nie przyniosły pozytywnego rozstrzygnięcia dla WIG30. Indeks nadal pozostaje pod negatywnym wpływem tygodniowej luki bessy oraz podażowego położenia dziennej dwusetki – mówi Neidek. Co gorsza, ekspert dostrzega na wykresie kolejne niekorzystne wskazania analizy technicznej. – W ostatnich dniach dodatkowo pojawił się średnioterminowy sygnał sprzedaży na tygodniowych średnich kroczących, który zamknął tegoroczne starania byków o wyciągnięcie WIG30 na północ – dodaje. Warto dodać, że trwająca od kilku sesji zwyżka odbywa się w towarzystwie malejącego wolumenu, co zmniejsza wiarygodność ruchu. Dlatego należy go traktować bardziej jako korektę, a nie nowy trend. – Lokalnie nie można wykluczyć podejścia pod oporową strefę przy 2650 pkt, tym bardziej że wskaźniki impetu generują zielone światło dla kontynuacji korekty wzrostowej – zauważa Neidek. Ekspert dodaje jednak, że w szerokim ujęciu wykres wciąż należy do strony podażowej. – Nadrzędnie kreski nadal są na korzyść deprecjacji i testu zeszłorocznej podłogi. Czynnikiem ściągającym benchmark na południe jest pozostawione bez domknięcia okno hossy 2517–2521 pkt, widoczne na wykresie w ujęciu dziennym – tłumaczy Neidek. Wygląda więc na to, że najbliższe tygodnie przyniosą wahania indeksu w zakresie wyznaczonym przez najbliższe wsparcie i opór, czyli 2500 i 2650 pkt. PZ