Czy inwestorzy, na przykład klienci domu maklerskiego Noble Securities, chętnie zabezpieczają się przed ryzykiem straty? Wykorzystanie zleceń zabezpieczających jest powszechne?
Przypuszczam, że wśród ogółu klientów naszego domu maklerskiego te zlecenia nie są szczególnie popularne. Natomiast grupa klientów doradztwa inwestycyjnego – a tym się na co dzień zajmuję – korzysta z nich częściej. Przykładamy dużą wagę do zalecania klientom wystawiania takich zleceń. Robimy to już od kilku lat i przynosi to skutki: odsetek osób, które z nich korzystają, zauważalnie rośnie.
Z czego wynika niska popularność zleceń zabezpieczających wśród inwestorów, którzy nie są do tego aktywnie zachęcani? To jest skomplikowane?
To jest specyficzny rodzaj zleceń. Ich składanie wiąże się z koniecznością wypełnienia dodatkowych pól, trzeba też znać pewne zasady, którymi te zlecenia się rządzą. Ludzie są wygodni, lubią proste rozwiązania, więc jest to pewna bariera dla części inwestorów. Druga bariera ma charakter mentalny. Kiedy rozpoczynamy inwestycję, z reguły nie zakładamy, że poniesiemy stratę. Ciężko pomyśleć o tym, że coś może pójść nie tak, jak założyliśmy. A na tym przecież polega inwestowanie, żeby być przygotowanym na różne scenariusze.