Marcowa podwyżka stóp była już szóstą z rzędu. RPP zaostrza politykę pieniężną od października 2021 r. W tym czasie już raz – w listopadzie – zdecydowała się na zmianę stopy referencyjnej NBP o 0,75 pkt proc. W kolejnych trzech miesiącach podwyżki konsekwentnie wynosiły 0,50 pkt proc. i jeszcze kilka dni temu wydawało się, że tak samo będzie w marcu. Politykę pieniężną mocno skomplikowała jednak rosyjska napaść zbrojna na Ukrainę. Jej konsekwencją będzie prawdopodobnie jeszcze wyższa inflacja, spowodowana przez skokowy wzrost cen surowców, ale zarazem spowolnienie wzrostu gospodarczego. RPP za większe zagrożenie uznała nadmierną inflację.
Wskazują na to najnowsze projekcje (tzn. prognozy sporządzane przy założeniu stałych stóp procentowych) Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP, z którymi RPP zapoznała się na wtorkowym posiedzeniu. Sugerują one, że inflacja CPI w tym roku wyniesie przypuszczalnie średnio 10,8 proc. (to środek przedziału, w którym znajdzie się ona z 50-proc. prawdopodobieństwem) zamiast 5,8 proc., jak DAiBE oczekiwał w listopadzie. W 2023 r. inflacja wynieść ma 9 proc. zamiast 3,7 proc. i nawet w 2024 r. nie spadnie poniżej 3,5 proc., czyli górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP (wynosi 2,5 proc.).
Ekonomiści z NBP spodziewają się również spowolnienia wzrostu gospodarczego, ale nie drastycznego. W tym roku PKB wzrośnie prawdopodobnie o 4,4 proc. zamiast o 4,9 proc., jak sugerowała listopadowa projekcja, a w 2023 r. o 3,5 zamiast o 5 proc.
Interwencje bez efektów
Jeszcze pod koniec lutego ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści niemal jednomyślnie oczekiwali, że RPP w marcu ponownie podwyższy główną stopę procentową o 0,50 pkt proc. Niektórzy sądzili nawet, że Rada może zdecydować się na mniejszą podwyżkę, o 0,25 pkt proc. Za taką ostrożnością przemawiała ogromna niepewność co do perspektyw polskiej gospodarki, którą wywołała wojna na Ukrainie. Już wtedy złoty się wprawdzie osłabiał, a ekonomiści mieli świadomość, że to będzie komplikowało RPP walkę z inflacją. Wtedy jednak można jeszcze było oczekiwać, że deprecjacja waluty będzie relatywnie mała i krótkotrwała. Uczestnicy naszej ankiety przeciętnie przewidywali, że średnio w marcu za euro będzie trzeba zapłacić 4,66 zł. Eskalacja konfliktu na Ukrainie i skok kursu euro nawet powyżej 5 zł, któremu nie były w stanie zapobiec interwencje NBP na rynku walutowym, zmieniły jednak optykę uczestników rynku finansowego.
Notowania kontraktów terminowych na trzymiesięczną stawkę WIBOR sugerują obecnie, że inwestorzy spodziewają się jej zwyżki w horyzoncie trzech miesięcy do 5,5 proc. z 3,8 proc. obecnie. Przed napaścią Rosji na Ukrainę w instrumentach tych wyceniany był wzrost trzymiesięcznego WIBOR-u do około 4,75 proc. Gdyby RPP nie sprostała oczekiwaniom inwestorów, złoty mógłby znaleźć się pod jeszcze większą presją. To popchnęło do zmiany prognozy stóp procentowych także część ekonomistów, którzy uznali, że RPP będzie próbowała rynek zaskoczyć. To wymagałoby podwyżki stóp o 1, a nawet 1,5 pkt proc.