Z niedowierzaniem i rosnącym przerażeniem czytałem artykuł przedstawiciela UNFE Piotra Robaka (Parkiet, 10?12.03.2001 r.). Zdumieniem napawa fakt, iż przedstawiciel instytucji pośrednio związanej z rynkiem kapitałowym, prezentuje poglądy świadczące o, delikatnie mówiąc, słabym zrozumieniu rynku instrumentów pochodnych. Mam jedynie nadzieję, iż nie jest to oficjalne stanowisko UNFE. Kwestia możliwości wykorzystywania przez OFE instrumentów pochodnych jest na tyle istotna, iż warto wyjaśnić kilka kwestii związanych z tym problemem.Po pierwsze, potoczna opinia o dużym ryzyku związanym z instrumentami pochodnymi jest nieprawdziwa. Stopień ryzyka, na jakie narażony jest ich użytkownik zależy tylko i wyłącznie od sposobu ich wykorzystywania. Zasadniczą funkcją instrumentów pochodnych jest umożliwienie różnym podmiotom skutecznego zarządzania ryzykiem. Autor artykułu pisze, iż: ?Źródłem szczególnej znacznej ekspozycji OFE na ryzyko mogą się okazać instrumenty pochodne. Kwestią wtórną jest przy tym problem, czy są one stosowane z myślą o zabezpieczeniu aktywów funduszu, czy do celów spekulacyjnych?. Jest to zupełne nieporozumienie. Otóż jeśli instrumenty pochodne byłyby używane do zabezpieczania aktywów (a tylko o to fundusze zabiegały), mogą się przyczynić jedynie do redukcji ryzyka. Uwzględniając fakt bardzo niskiej płynności wielu akcji na GPW i stosunkowo wysokiej płynności kontraktów na WIG20, zabezpieczenie portfela akcji kontraktami (zamiast sprzedaży akcji) mogłoby się okazać jedynym w miarę skutecznym sposobem ochrony przed spadkami. Z całą pewnością umożliwienie wykorzystywania instrumentów pochodnych w celu ubezpieczenia portfela przed spadkami nie mogłoby spowodować zwiększenia ekspozycji OFE na ryzyko.Dalej w artykule możemy przeczytać, iż: ?Znaczna zmienność cen tych instrumentów (instrumentów pochodnych), będąca ich cechą konstytutywną?, jest jedną z przyczyn powodujących, iż ?inwestowanie w nie może być źródłem znacznych strat?. Nieśmiało chcę zauważyć, iż korelacja pomiędzy zmianami cen aktywów bazowych a instrumentami pochodnymi opartymi na tych aktywach jest bliska jedności. Co oznacza, że zmienność cen akcji i kontraktów na te akcje jest prawie identyczna. Przez co także inwestowanie w akcje może prowadzić do poważnych strat (o czym mogli się zresztą przekonać członkowie niektórych OFE). Posługując się argumentacją autora należałoby zakazać funduszom inwestowania w akcje, bo może być to ?źródłem znacznych strat?.Zupełnie innym zagadnieniem jest umożliwienie wykorzystywania instrumentów pochodnych w celach spekulacyjnych. Myślę, że rzeczywiście nie ma żadnej potrzeby, aby OFE dostały taką możliwość. Według mnie, nie wiązałoby się to z jakimiś szczególnymi korzyściami dla zarządzających aktywami, a mogłoby spowodować niekorzystne zmiany na rynku giełdowym (dalszą marginalizację obrotu akcjami na rzecz kontraktów).Jedną ze słabości systemu emerytalnego w Polsce jest to, iż, jak autor trafnie zauważa: ?Obowiązujące zasady wynagradzania PTE w ograniczonym jedynie stopniu wiążą osiągany przez nie wynik finansowy ze wzrostem wartości jednostki rozrachunkowej?. Próbuje udowodnić, iż umożliwienie inwestowania w instrumenty pochodne jeszcze bardziej osłabiłoby to powiązanie. Jednak w żaden logiczny sposób tej tezy nie da się udowodnić.Konkluzją artykułu jest stwierdzenie, iż: ?UNFE realizują swoje ustawowe obowiązki, dążą jednak z pełną stanowczością do objęcia rzeczywistą ochroną interesów członków funduszy narażonych na straty wskutek nie zawsze w pełni przemyślanych strategii inwestycyjnych PTE?. Na pewno w interesie członków funduszy emerytalnych jest umożliwienie OFE skutecznego zabezpieczania przez spadkami swoich portfeli. Taką możliwość dają instrumenty pochodne. Warto, aby ustawodawcy i organy nadzorujące rynek stworzyły funduszom szanse jej wykorzystania.
Paweł PerzAutor jest doktorantem UJ w Krakowie