Weekendowa Analiza Futures

Publikacja: 20.01.2002 19:10

Marek Pryzmont

W tym tygodniu odejdę trochę od standardowej analizy technicznej i podobnie

jak fundusze męczą indywidualnych inwestorów swoimi nieprzewidywalnymi

ruchami i coraz większą władzą na giełdzie, tak ja pomęczę dzisiaj nieco

większą ilością tekstu o sprawach bardziej ogólnych niż te na poniedziałek.

Korelacja GPW z resztą świata nieco ostatnia się zmniejszyła i działa na nas

tylko handel po sesji w USA. Wszyscy spadają, tylko giełdy w naszym regionie

dalej poddają się byczym nastrojom. Czyżby spekulacyjny kapitał szukał

innych miejsc, jak najdalej od Argentyny ? Na szczęście (a może na

nieszczęście) w ostatnich wzrostach z całą pewnością biorą udział też nasze

fundusze emerytalne, bo gdyby nasz rynek pchał tylko spekulacyjny kapitał

zagraniczny, to po przebiciu linii trendu na złotówce mielibyśmy

najprawdopodobniej na giełdzie głęboką przecenę wynikającą z ucieczki z

naszego rynku. Zyski są już przecież bardzo duże i głupio je stracić przez

osłabienie waluty. A dalsze wzrosty indeksów nie są wcale przecież takie

pewne. Największy znak zapytania stawiają amerykańskie indeksy. Po ostatnich

bardzo dużych wzrostach przyszedł czas małej refleksji. Indeksy doszły do

swoich oporów i po nieudanym ich przebiciu szybki zwrot i testowanie bardzo

ważnych wsparć parę procent od szczytu. Cały czas podtrzymuję, że misie

jakie narysowałem na wykresach Nasdaq.gif w okolicach 1980 i Dow.gif 10200

są poziomami, wokół których indeksy uformują szczyty. Na Nasdaq byliśmy już

wprawdzie wyżej, ale tutaj ewentualne prognozy obarczone są nieco większym

marginesem błędu, ze względu na dużą zmienność i nerwowy rynek. Męczymy się

z tymi poziomami od ładnych paru tygodni i o ich losach zadecydują

najbliższe tygodnie. Technicznie patrząc indeksy powinny jeszcze raz obronić

wsparcia, na których zatrzymały się w piątek. Najlepiej by było napisać, że

o ich losach zadecydują wyniki i prognozy firm. Tylko tak naprawdę jakie te

wyniki mają znaczenie ??? Dla Amerykanów chyba żadne. Obecnie giełda jest

grą strachu i nadziei, a wyniki firm i dane ekonomiczne są jedynie podkładką

pod ruchy indeksów. Kostolany pisał, że to kursy kształtują wiadomości,

które są później rozpowszechniane .... i wiele się nie pomylił. Gdyby to

ekonomiczne dane i wyniki firm miały kształtować poziom indeksów to

powinniśmy być 50% niżej. Dlaczego ? Z powodu braku zysków firm, lub wręcz

ich ogromnym stratom. Inwestorzy zaczęli kupować akcje bo rosną i można na

nich zarobić, a nie dlatego, że są do tego jakieś fundamenty. Fala wzrostowa

w dużej mierze została wywołana przez prezesów firm, którzy wielokrotnie

powtarzali, że wychodzimy z dołka i kraj mlekiem i miodem płynący jest już

tuż za rogiem. Mieliśmy duże wzrosty i po kolejnych 3 miesiącach, inwestorzy

nie dość, że ujrzeli ułamki procenta zysków jakie firmy generowały w

ostatnich latach, to z ust prezesów padły stwierdzenia nie napawające

optymizmem co do przyszłości. Mowa na razie o tych największych firmach,

które podały już wyniki i nie starczy miejsca by każdą omówić. Tak więc

obiecanych zysków brak, giełda po dużych wzrostach, a prezesi mówią o

trudnej przyszłości, zarówno trudnej finansowo, jak i trudnej do

przewidzenia (nie chcą straszyć). To trochę za wiele nawet jak na byczą

cierpliwość Amerykanów i USS Nasdaq zaczął powoli tonąć, ciągnąć przy okazji

inne flagowe okręty amerykańskiej gospodarki. Nie bez przyczyny ostatnia

przecena jest zasługą sektora TMT. O tym, że firma powinna zarabiać

pieniądze wie chyba każdy inwestor (poza spekulantem, którego to nie

obchodzi). A to właśnie na Nasdaq dominują firmy, które wciskają ludziom do

głowy marzenia, powodując że obecna wycena 100 największych firm ze warta tyle ile za nią zapłaciliśmy. Amerykanie nie

nauczyli się jeszcze, że spółki z takimi wskaźnikami nie przynoszą giełdowym

inwestorom dochodów, a ostatnie takie wyceny pamiętają tylko czasy marca

2000 r. Podobne były fundamenty, tyle że indeksy wyżej. Zapomnieli jednak,

że akcje kupowane na takich poziomach do najlepszych inwestycji nie należą.

Nie ma oczywiście lepszego sposobu na podtrzymanie wzrostów, jak mówienie

ludziom (CNBC pozdrawiam), że to już przeszłość i w przyszłości zyski będą

dużo lepsze, a więc P/E nie ważne (sic). Szacunki analityków i prezesów były

mocno przesadzone zarówno w 99 roku...00`....01`.... proszę zgadnąć czy mylą

się też co do 2002 r ? Obecny poziom indeksów uzasadniałoby tylko bardzo

silne ożywienie gospodarcze i skok zysków spółek podobny do skoków Małysza w

Zakopanem. Tego jednak nie spodziewają się nawet najwięksi optymiści i

właśnie dlatego każda zła informacja prezesów co do przyszłości!!! firm

będzie nagradzana przeceną. A ten tydzień to kolejne duże firmy z Lucent,

Motorola i mistrzem iluzji Amazon.com na czele. P/E dla Dow30 policzone na

ostatni dzień roku wynosi 43, a dla S&P500 35. Ups....chciałoby się

powiedzieć, gdy się wie, że średnia z ostatnich parędziesięciu lat wynosi

13,5 i dołki były z reguły jeszcze mocno pod tą wartością. Inwestorzy zdają

sobie powoli sprawę, że przesadzili z tym wzrostem i pozostaje tylko

pytanie, czy będą chcieli poczekać na obecnych poziomach na nieco jaśniejszą

sytuację, czy też rozpoczną przecenę przy ewentualnych następnych złych

prognozach i przebiciu wsparć. Podkreślam jednak, że obecna gra jest już gra

spekulantów i coraz więcej osób (oprócz mediów) zaczyna sobie zdawać sprawę,

że "było za szybko i za wysoko", a inwestorzy zamiast wierzyć w puste słowa

analityków i prezesów wyciągają sztandary i pokazują firmom napis "Show me

the money !!!".

To tyle celem rozjaśnienia sytuacji w USA. Na ten tydzień wsparcia powinny

się jednak obronić, bo dość silne poziomy pod indeksami, a po spadku parę

procent od szczytu wielu inwestorów liczy na złapanie dołka. Nie wykluczam

nawet przez kolejne parę tygodni trendu horyzontalnego, który ograniczać

będą obecne wsparcia i ostatnie szczyty. Fundamenty fundamentami, ale

"komunistyczna propaganda" byka nad byki czyli TV CNBC i prawie wszystkich

analityków jest w stanie sprawić cuda. Polakom też kiedyś opowiadano różne

bzdury, z tą różnicą, że my wiedzieliśmy co nam się mówi, a Amerykanie zdają

się we wszystko wierzyć. Jak się bardzo chce to można ludziom wmówić, że i

"Kopernik była kobietą" :-) Może i się mylę, a na Stany spadnie za parę

miesięcy kolejny boom gospodarczy (indeksy już to zdyskontowały ;-), ale

moje zdanie podziela główny ekonomista Merrill Lynch, Richard"a Bernstein,

który zalecał zmniejszenie zaangażowania w akcje, pisząc do swoich klientów,

że ...... jest taka cienka linia pomiędzy rynkiem, który dyskontuje

poprawiające się fundamenty, a bańką spekulacyjną. Rynek już tą linię

przekroczył. Aktualne wyceny rynkowe są w większości ekstremalne, a

potwierdzeniem tego są najważniejsze wskaźniki, które po skompletowaniu

wszystkich danych do 31 grudnia pokazują, że obecna wycena jest wyższa niż

ta sprzed krachu z 1987 roku. To tyle ..... przepraszam, że straszę na

polskiej oazie spokoju.

A tak właśnie wygląda nasz rynek przez ostatnie tygodnie, oaza spokoju.

Najpierw silne wzrosty wywołane przez instytucje, a później pomagają

spekulanci, których u nas dostatek, chcący zarobić na wzroście akcji,

niezależnie od podstaw tego wzrostu. Sztuką w tym giełdowym fachu jest to,

by w odpowiednim momencie pogonić naszego rumaka bacikiem. Bacik dzierżą OFE

i przyznać trzeba podciąganie ryrza

zwiększyć zaangażowanie na rynku. Jeśli nic już się nie da wymyślić, to

korektę można skończyć ponownymi spekulacjami o ożywieniu gospodarczym.

Wszystko jednak wiąże się ostatnio z jednym - nie z fundamentami spółek i

ich perspektywami, ale z przelewami pieniędzy z ZUS. Powtórzę, co mówiłem

już parę razy. Nie mam nic przeciwko wzrostom, ale mimo, że jak niżej zaraz

napiszę, nic złego nie powinno się na razie stać naszemu rynkowi, to nie

przejdzie mi przez klawiaturę napisanie jakie to mamy świetlane perspektywy.

Sam bardzo bym chciał nowych rekordów na indeksach, zarówno jako inwestor,

jak i analityk związany z portalem i gazetą, która jak cały rynek potrzebuje

wiecznej hossy. Nie w tym jednak co się chce, a co i ile zarabiają firmy na

giełdzie. To w dużej mierze jest pochodną stanu naszej gospodarki, a stan

jej nazwać mizernym to pochlebstwo. Tutaj wiele rzeczy przeczytać można w

gazetach, więc nie chcę powtarzać. Tematem przewodnim do końca miesiąca

będzie RPP, która nie wyobrażam sobie, by nie zdecydowała się na obniżkę

stóp o 100-150 pb. By nie być posądzonym o wpływy rządu, mają parę

argumentów - Poza bardzo niską inflacją cios w plecy naszej gospodarki

wbija produkcja przemysłowa, której dynamika wyniosła -4,8% r/r przy

prognozie -1,4% r/r. Powód to oczywiście zanik popytu wewnętrznego i silny

złoty (25% idzie na eksport). Obniżka jest już jednak w cenach spółek i

tylko na jej brak zareagują rynki. Najgorsze jednak, że na obniżki stóp nie

reagują ani banki, z naszym liderem na czele, ani nie będą reagować

obligacje. W przypadku banków wiadomo jakie skutki ma taki wysoki kredyt, a

w przypadku obligacji, spadek ich rentowności o 1 pkt daje budżetowi ponad

1,5 mld pln. To zresztą bat na RPP w rękach zmagających się z budżetem

posłów. Nikt jednak nie rozważa faktu, że na rynku obligacji decyduje popyt

i podaż, a nie RPP i obniżka stóp wcale nie musi nic zmieniać, bo inwestorzy

ze względu na dużą podaż (bo duży deficyt) i premię za zwiększone ryzyko,

utrzymywać będą wysoką rentowność, a więc budżetowi to wcale nie pomoże.

Temat rzeka. We wtorek dane o bezrobociu i ujrzymy zapewne wartości zbliżone

do 17,5%, a w tym temacie nawet optymiści dopuszczają dojście tego wskaźnika

do 20% w drugiej połowie roku. Nawet nie chcę myśleć jak będzie wyglądało

uchwalanie kolejnego budżetu, który będzie się musiał zmagać z pikietami 20%

bezrobotnych, z których obecnie około 80% nie ma prawa do zasiłku. Do tego

pojawia się coraz więcej głosów mówiących o ujemnym PKB za pierwszą połowę

roku. Nieskromnie przypomnę, że mówię to od dawna, tak samo jak 1,3% za 2001

r (prognoza rządowa i instytucji była jeszcze wtedy około 3%), które zostało

uznane za herezje i czarnowidztwo. Dzisiaj coraz więcej instytucji dostrzega

groźbę książkowej recesji, ale dla rynków takich jak nasz, już obecny poziom

dynamiki PKB jest recesją.

Chyba nie tylko ja dostrzegam kompletny brak podstaw do tych wzrostów.

Większość inwestorów indywidualnych zachodzi w głowę jak to się dzieje, że

giełda działa wbrew ekonomii, czego wynikiem jest cały czas mocno ujemna

baza. O ewenemencie i trochę głupocie takiego zachowania rynku pisałem już

nie raz. Łamane opory, sygnały kupna ..... a uparci inwestorzy indywidualni

chcą przekonać rynek do swoich racji. A to jak powtarzam, nie chodzi by mieć

rację, ale by zarabiać. Na razie giełdowe pole walki opanowały tzw.

"fundamentalne bojówki walczące o poziom jednostki" inaczej fundusze, które

przy pomocy (coraz większych przecież) środków z ZUS poprawiają jak tylko

się da wyceny swoich papierów. Po pierwsze, liczy się przecież premia za

zyski, ta nie zostanie później zabrana. Po drugie fundusze de facto nie mają

w co inweszne informacje napływały co

do możliwości zwiększenia inwestycji OFE do 20% na rynkach zagranicznych. To

wbrew pozorom dość ważny temat, ale wydaje się, że nie na najbliższe

miesiące. Obecnie chyba tylko jeden fundusz korzysta z możliwości lokat za

granicą i też nie przekracza 1%. Tak więc pieśń przyszłości i zmaganie z

funduszami trochę jeszcze potrwa. Zmaganie w cudzysłowie, bo wzrosty mało

komu przeszkadzają. Tyle tylko, że z bańki spekulacyjnej w kolejnych latach

jest więcej strat niż korzyści, a to, że dążymy właśnie do bańki

spekulacyjnej, mówi nie tylko większość obiektywnych analityków, ale sam

klucznik giełdy w osobie prezesa Rozłuckiego. Szlachetne działanie

podnoszenia polskich indeksów wielu osobom się podoba, ale chyba nie takie

było założenie twórców ustawy. Fundusze miały konkurować między sobą, a jak

pokazały ostatnie składy portfela, działają wręcz w porozumieniu, czym

obrotny prawnik mógłby nawet zainteresować Urząd Antymonopolowy ;-)

Na koniec stały punkt programu, czyli trochę AT. W ograniczonej formie, bo

jak pisałem na początku analizie poddajemy teraz przelewy do ZUS, a nie

kreski na indeksach. Te powinny pomagać w zarządzaniu pozycją, ucinaniu

strat i wyłapywaniu momentów, w których powinniśmy wejść na rynek. Kierunek

jednak określą OFE, szczególnie na tym poziomie. Stoimy bowiem już przy

wejściu na peron, z którego odjeżdża pociąg szczęśliwości. Najlepiej

pokazuje to wykres WIG.gif na którym jesteśmy na granicy wieloletniej

formacji RGR.gif Wyjście górą, to nie tylko zanegowanie tej formacji, ale

także zanegowanie podwójnego szczytu na Kontrakty.gif i Indeks.gif . Wybicie

z konsolidacji, nowe szczyty......techniczna bajka i droga do wzrostów

otwarta. Jeśli fundusze nie wykorzystają takiej okazji i umożliwią misiom

zrobienie podwójnego szczytu ..... byłoby to wręcz głupie. Fundusze zdają

sobie na pewno sprawę z braku podstaw do wzrostów, ale nikt sam z siebie nie

zadecyduje, że kończymy wzrosty. Pieniądze ( i nadzieja na spłacenie

zaległości) dalej są i będzie ich więcej pod koniec miesiąca, a poddanie

tego rynku przy podwójnym szczycie uznać trzeba by było po prostu jako

celowe działanie. Wskaźniki sugerują wprawdzie mocne wykupienie (i

dywergencje) zarówno te krótko, jak i średnioterminowe. Dzisiaj nie będę

każdego po kolei omawiać. Stochastic.gif Ultimate.gif Price ROC.gif .....

MACD.gif RSI.gif Elliot.gif Oscilator Trix.gif Na tygodniowych wykresach

problemy mają tylko kontraktytyg.gif, choć ta linia na ważniejszym w sumie

indeksietyg.gif została już przebita.

Najważniejsze pytanie, to czy wzrośnie czy spadnie ? I tak czytają sami

spekulanci ;-) ... więc w terminie miesiąca mało kto inwestuje. I dobrze

.... bo rynek jest na tym poziomie tak nieprzewidywalny (manipulowany), że

prognozować na miesiąc mogą tylko znajomi zarządzających i wróżki. Wszystko

zależy od funduszy, ale kierując się zasadami AT można określić poziomy, po

przekroczeniu których trzeba otwierać lub zamykać pozycje. Obecnie dominować

powinny długie, co wynika z dość mocnego trendu i utrzymywania się wsparć.

Baza i nowa zabawka "Strategia Internautów" pokazuje, że na rynku jest

jednak więcej pesymistów. Na razie nie ma do tego podstaw, a maksymalny

zasięg korekty (zasłużonej) może sięgnąć nawet luki hossy. Dalej to już

zmiana trendu. Oporami są oczywiście ostatnie szczyty, a najbliższe wsparcia

poza luką hossy (100 pkt to trochę za dużo jak dla spekulantów) najlepiej

widać na wykresach Intraday.gif 1345-55 i 1372 dla kontraktów i

IntradayWig20.gif dla indeksu. Jeśli Stany nie przebiją w ciągu najbliższych

dni swoich wsparć, to dałoby to funduszom wymarzoną okazję do przejścia

ostatnich szczytów. Później zk duży dla obrazu technicznego rynku.... Ja osobiście

średnioterminowy optymizm stracę dopiero po przebiciu wsparcia 1345-55, choć

optymizm ten wynika tylko z ruchów cen, a nie jak opisałem wyżej, z ich

uzasadniania.

[email protected]

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego