Niektóre elementy przedstawionej we wtorek przez rząd polityki dla sektora naftowego wzbudziły kontrowersje ekspertów branży paliwowej i analityków giełdowych. Dyskusje wywołała zapowiedź o możliwości zwiększenia udziałów Skarbu Państwa w firmach paliwowych. Chodzi m.in. o giełdowe Orlen i Lotos.
Będą zwiększać czy nie?
Choć Piotr Woźniak, minister gospodarki, uspokajał na wtorkowej konferencji, że "nie ma planów zwiększenia przez Skarb Państwa udziałów w spółkach sektora paliwowego" oraz że nie przygotowuje się "renacjonalizacji jakiejkolwiek firmy", to jednak w samej strategii nie wykluczono takich działań. W dokumencie zapisano, że "Skarb Państwa co najmniej pozostanie większościowym akcjonariuszem" obu firm. Premier Jarosław Kaczyński przed konferencją ministra Woźniaka mówił, że rząd zastanawiał się, jak doprowadzić do tego, by udziały państwa, których wielkość jest ograniczona, w spółkach sektora naftowego gwarantowały nad nimi kontrolę.
- Właściwie trudno powiedzieć, po co Skarb Państwa miałby zwiększać udziały w Lotosie, bo już teraz posiada pakiety dające mu pełną kontrolę nad spółką - mówi Ludomir Zalewski, analityk DM PKO BP. Skarb Państwa kontroluje obecnie niemal 70 proc. akcji Lotosu i ponad 27,5 proc. kapitału Orlenu. Zdaniem L. Zalewskiego, impulsem do działań zmierzających do zwiększenia kontroli nad Orlenem może być zagrożenie przejęciem płockiej firmy przez jakiegoś dużego inwestora. Okazję do skupienia sporego pakietu akcji Orlenu stworzył ważny akcjonariusz spółki - Bank of New York (BoNY) - który od dłuższego czasu stopniowo wyprzedaje papiery. W ubiegłym tygodniu udział banku w akcjonariacie PKN spadł poniżej 5 proc. Dotychczas BoNY na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy spółki zazwyczaj głosował zgodnie za propozycjami zarządu. Teraz kierownictwo firmy, wyznaczane przecież przez Skarb Państwa, nie będzie już mogło być pewne głosów z tych akcji.
Jeśli kupią to jak