Decyzja o przyszłości Rafinerii Trzebinia z grupy Orlenu zapadnie pojutrze. Do piątku przerwano bowiem rozpoczęte wczoraj Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy małopolskiej spółki.
Rafineria Trzebinia to pierwsza polska firma, która jeszcze w 2004 r. rozpoczęła produkcję biodiesla, który zawierał 20 proc. biokomponentów (obecnie jej zdolności wytwórcze to ok. 100 tys. ton estrów metylowych rocznie). I właśnie to stało się przyczyną jej kłopotów, które mogą nawet zagrozić dalszemu bytowi przedsiębiorstwa.
Budowa instalacji wytwarzającej biopaliwo kosztowała spółkę ok. 160 mln zł. Część z tego (jak wynika z naszych informacji - mniej niż połowę) sfinansowano z bankowego kredytu. Spółka nie spłaciła jeszcze zadłużenia. Nie miałaby zapewne z tym większego kłopotu, gdyby nie wydane w grudniu 2006 r. rozporządzenie minister finansów, dotyczące ulgi akcyzowej na biopaliwa. Przepis, który zaczął obowiązywać 1 stycznia tego roku, istotnie zmniejszył wysokość wspomnianej ulgi (w skrajnym przypadku z 2,2 zł do 1 zł na litrze).
Zmiana prawa spowodowała, że wytwarzanie i sprzedaż biopaliw na polskim rynku z dnia na dzień całkowicie przestało się opłacać. Dlatego też w pierwszych dniach stycznia tego roku zarząd Rafinerii Trzebinia podjął decyzję o wstrzymaniu produkcji i prac nad programem inwestycyjnym, który miał doprowadzić do zwiększenia mocy produkcyjnych nawet do 350 tys. ton estrów rocznie.
Krótko po wejściu w życie ministerialnego rozporządzenia, które uderza w Rafinerię Trzebinia, bank kredytujący budowę instalacji do biodiesla zażądał ustanowienia zabezpieczeń na majątku przedsiębiorstwa oraz poręczeń kredytów od Orlenu, który jest głównym akcjonariuszem spółki (ma 77,15 proc. akcji). Dodajmy, że do Skarbu Państwa należy 9,19 proc. trzebińskiej rafinerii.