Dzisiaj na posiedzeniu Rady ECOFIN komisarz J. Almunia (na swoje życzenie) porozmawia z wicepremier Z. Gilowską. Zadane pytania mogą być merytoryczne i dotyczyć nie-spójności spadku deficytu w 2007 r. (w porównaniu z 2006 r.) w sytuacji, kiedy zakłada się 5 mld zł wzrostu wydatków budżetu centralnego. Dlaczego Polska zakłada wystąpienie nadzwyczajnych oszczędności w części dotyczącej budżetu lokalnego (S1313) i ubezpieczeń społecznych (S1314), a w przesłanej aktualizacji w przeciwieństwie do lat poprzednich brakuje zdezagregowania wyniku sektora instytucji rządowych i samorządowych (B9)?
W sytuacji gdy Polska godzi się na konkluzje Rady Europy, dotyczące istnienia nadmiernego deficytu, z obowiązkiem podjęcia działań w celu dostosowania się do wymogów już w tym roku (a w latach następnych dojścia do celu średnioterminowego - MTO, który dla Polski wynosi 1 proc. deficytu) pytanie, które padnie, może być jednak szokująco przewrotne: dlaczego Polska, która spełnia (!) wszystkie kryteria, nie wyznaczyła daty przystąpienia do euro w 2010 roku?
Na mocy Paktu Stabilności i Wzrostu wszystkie kraje Unii (art. 104 traktatu europejskiego) są zobowiązane do przedkładania programów stabilności (kraje euro) lub konwergencji (pozostałe państwa, w tym Wielka Brytania i Dania). Różnica polega na potencjalnych konsekwencjach znajdowania się w procedurze nadmiernego deficytu. Co oznacza w przypadku krajów euro możliwość płacenia grzywny, a w przypadku pozostałych utratę funduszy strukturalnych.
Nie występuje dobrowolność podana przez prof. Witolda Orłowskiego w zeszłotygodniowym felietonie w "Parkiecie" ("Ta głupia Komisja...", 20 lutego), a fakt, że Wielka Brytania nie jest beneficjentem funduszy strukturalnych powoduje, że może otwarcie kontestować wymagania Komisji, zwłaszcza te dotyczące MTO. Argumenty usprawiedliwiające Komisję w cytowanym felietonie, a które dotyczą konsekwencji nadmiernie zadłużonej Unii Europejskiej, jej ewentualnego bankructwa i podwyższenia kosztów zaciągania długu przez wszystkich są wyłącznie propagandowe.
Zaprezentowane konsekwencje z zasady nie mogą dotyczyć krajów, które nie przyjęły euro, w tym Polski. Gdyby zaniepokojenie budziła kwestia nadmiernego zadłużenia UE, to wymagane warunki byłyby asymetryczne. Dotyczyłyby krajów mających najwyższe zadłużenie globalne, a nie wszystkich. A w przypadku mniejszych gospodarek zgoda na wyższy wskaźnik byłaby uzależniona od poziomu ich zadłużenia. Opinia o podwyższonych kosztach zaciągania kredytów kompletnie ignoruje jakąkolwiek efektywność rynku kapitałowego, w tym fakt, że ryzyko kredytowe ma odbicie w kosztach zaciąganych zobowiązań.