Dziś może się rozstrzygnąć, czy akcje serii D Optimusa zostaną wpisane do rejestru. Zajmie się tym Sąd Rejonowy dla miasta Warszawy, XII Wydział Gospodarczego Krajowego Rejestru Sądowego.
W zeszłym roku rada nadzorcza spółki podjęła uchwałę o emisji 3,9 mln akcji serii D. Zarząd zdecydował, że walory obejmie Michał Dębski. Po emisji miał 29,3 proc. papierów Optimusa. Udział Zbigniewa Jakubasa w kapitale stopniał z ok. 22 proc. do 14 proc. Cena emisyjna wynosiła 1 zł, podczas gdy na giełdzie walory Optimusa kosztowały wtedy ponad 7 zł.
Uchwała rady nadzorczej trafiła do KRS w drugiej połowie czerwca. Wynikało z niej, że nadzorcy zgodzili się na emisję akcji z wyłączeniem prawa poboru. Były prezes Michał Lorenc i Zbigniew Jakubas poinformowali, że uchwała rady została sfałszowana, ponieważ wcześniej nie było mowy o prywatnej emisji. Rynek o podwyższeniu kapitału w spółce dowiedział się z opóźnieniem, dopiero podczas WZA 10 lipca, gdy M. Dębski zarejestrował akcje. Wtedy został szefem rady nadzorczej Optimusa, a Piotr Lewandowski objął stanowisko prezesa.
Pomimo zamieszania z emisją akcje serii D zostały wpisane do rejestru. Postanowienie o wpisie do KRS zaskarżyła Komisja Nadzoru Finansowego (wtedy KPWiG). W listopadzie 2006 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił zaskarżone postanowienie i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania sądowi rejonowemu.
Do tej pory sąd rejonowy przesłuchał 10 świadków, w tym m.in. trzech członków rady nadzorczej, którzy podpisali uchwałę o emisji, M. Dębskiego i Z. Jakubasa. Dziś w sądzie stawi się P. Lewandowski reprezentujący Optimusa. Niewykluczone, że sąd wyda dziś postanowienie, tym bardziej że ma już dowody w postaci zeznań świadków. Weźmie też pod uwagę dwie ekspertyzy wykonane na zlecenie prokuratury przez biegłego sądowego i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Według pierwszej, uchwała rady została sfałszowana, według drugiej - nie. Nie wiadomo, czy do sądu wpłynęły inne materiały dowodowe, ponieważ sprawa jest utajniona. Do ewentualnego postanowienia sądu strony mogą w ciągu 14 dni złożyć apelację. Żadna ze stron nie chce uprzedzać faktów. - Za udzielenie informacji grozi mi pozbawienie wolności. Poczekajmy aż sąd podejmie decyzje - mówi prezes Lewandowski. Z komentarzem wstrzymuje się również Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.