KNF zbada, kto gra? Elektrimem

Znów głośno o "królu spekulacji". Spółka grozi procesem Skarbowi Państwa. Czy jest bliska porozumienia z dwoma innymi udziałowcami Ery? Fakty na razie tego nie potwierdzają. Mimo to w piątek ktoś na pewno zarobił na Elektrimie

Publikacja: 23.06.2007 09:02

W piątek kurs Elektrimu poszybował w górę o ponad 25 proc. W czasie sesji cena akcji wynosiła nawet 11 zł, ale na zamknięciu notowania nieco wyhamowały i zakończyły się na poziomie 10,8 zł (o 25,6 proc. wyżej niż w czwartek). Zwyżce kursu towarzyszyły ogromne, nawet jak na Elektrim, obroty. Właściciela zmieniło ponad 8,75 mln akcji, co odpowiada ponad 10 proc. kapitału tej firmy. Tak dużym pakietem dysponują obecnie jedynie dwaj udziałowcy Elektrimu: Vivendi i należąca do Zygmunta Solorza-Żaka firma PAI Media. Ze sporym prawdopodobieństwem można jednak przyjąć, że to nie oni obracali papierami na piątkowej sesji. Zbliża się bowiem walne zgromadzenie akcjonariuszy Elektrimu (odbędzie się w czwartek 28 czerwca) i podmioty te zapewne zablokowały na ten czas papiery konglomeratu. Piątek był ostatnim dniem rejestracji na WZA, dlatego inwestorzy handlowali akcjami, z których na pewno nie będą mogli głosować w czwartek. To oznacza, że te same walory przechodziły z rąk do rąk po kilka razy i były własnością drobnych graczy.

Wytłumaczenia zwyżki kursu konglomeratu były przynajmniej trzy, choć trudno o argumenty nie do obalenia przemawiające za tym, aby dokupywać walorów Elektrimu właśnie teraz.

Dodatkowe 1,9 mld zł

Po pierwsze, po stronie ewentualnych należności Elektrimu "pojawiła się" kwota 1,9 mld zł, której spółka domaga się od Skarbu Państwa. Zarząd konglomeratu zarzuca SP, że nie dotrzymał zapisów umowy prywatyzacyjnej Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin. Jeśli do 27 czerwca (dzień przed walnym) Elektrim nie dostanie pieniędzy, wystąpi przeciwko Skarbowi Państwa do sądu. Resort do tej pory nie odpowiedział na roszczenie Elektrimu, mimo że już w czwartek miał przygotować w tej sprawie oświadczenie.

Rozprawa w Wiedniu

na dniach

Drugim impulsem piątkowego wzrostu notowań Elektrimu może być zbliżająca się rozprawa w Austrii, na której arbitrzy mają zająć się dodatkową płatnością za udziały Polskiej Telefonii Cyfrowej. Trybunał ma stwierdzić, czy i ile należy się Elektrimowi od Deutsche Telekomu, który pod koniec ubiegłego roku zapłacił polskiej firmie już nieco ponad 600 mln euro. Tymczasem w sprawozdaniu finansowym za 2006 r. DT podał, że koszt odkupienia dodatkowych 48 proc. udziałów operatora sieci Era to 1,6 mld euro. Gdzie jest więc ten miliard euro, którego Elektrim nie dostał? Pojawiają się głosy, że na specjalnie do tego celu uruchomionym rachunku. Jakie jest jego przeznaczenie - nie jest do końca jasne.

Deutsche Telekom nie ujawnia szczegółów dotyczących toczącego się postępowania arbitrażowego, mimo że Elektrim ujawnił, że Niemcy robią wszystko, aby nie zapłacić mu ani euro więcej, i domagają się 1,2 mld euro odszkodowania. DT nie chciał komentować nawet tego, jaka jest podstawa tego roszczenia.

Porozumienie za 1 mld euro?

Trzeci impuls do wzrostu to powracające spekulacje, że wzmiankowany miliard euro, który DT zaliczył do kosztów zakupu udziałów Ery, to pieniądze przeznaczone dla Vivendi. Na rynku coraz częściej pojawiają się pogłoski, że DT i Vivendi są bliskie porozumienia. Niemcy mogą rozważać "spłacenie" Francuzów, odkąd wiadomo, że to oni zablokowali transakcję spłaty obligacji Elektrimu. Wprawdzie konglomerat dostał od DT pieniądze, a następnie przekazał je powiernikowi (525 mln euro), ten jednak nie przelał ich na rachunki wierzycieli. A to dlatego, że Vivendi występuje od niedawna w podwójnej roli: podmiotu walczącego o udziały Ery i - obligatariusza Elektrimu. Francuzi odkupili bowiem dług od General Motors i teraz procesują się z powiernikiem obligacji, co sprawia, że ten boi się dysponować pieniędzmi od Elektrimu.

Solorz: potrzebne

trójstronne porozumienie

Sytuacja wróciła więc do punktu wyjścia. Elektrim nadal jest uwikłany w spór o Erę.

Dlatego Zygmunt Solorz-Żak, główny akcjonariusz konglomeratu, podkreśla: - Nadal potrzebne jest porozumienie trzech stron. Inne rozwiązanie jest możliwe tylko wówczas, gdy któraś zrezygnuje ze swoich roszczeń. A o zbliżającej się rozprawie w Wiedniu mówi: - Myślę, że ta rozprawa niczego nie przesądzi. Będą kolejne.

Obietnice i wizje

W końcu nie bez znaczenia dla piątkowych wzrostów była też na pewno publikacja "Pulsu Biznesu", który pozwolił kontrowersyjnemu inwestorowi giełdowemu Maciejowi Niebrzydowskiemu snuć wizje rozwoju sytuacji w Elektrimie. Według niego, porozumienia Elektrimu, Vivendi i DT należy się spodziewać do końca tego roku, wówczas kurs spółki będzie wyrażany przez trzy cyfry, a jeśli się nie uda - wyniesie ok. 45 zł. Oceniał też, że Port Praski, spółka z grupy Elektrimu, miałby przynieść w ciągu kilku lat nawet 5 mld zł zysku netto. M. Niebrzydowski poinformował m. in., że wraz z kilkoma powiązanymi podmiotami dysponuje blisko 5 proc. akcji Elektrimu i złożył ofertę odkupienia 15 proc. walorów należących do Vivendi.

Chcieć nie znaczy móc

Francuzi nie potrafili w piątek odpowiedzieć, czy otrzymali od inwestora ofertę i jak ją oceniają. - Nie komentujemy tego rodzaju kwestii - powiedział Antoine Lefort, dyrektor odpowiedzialny za kontakty z prasą i public relations w Vivendi.

Zygmunt Solorz-Żak nie chciał komentować wizji M. Niebrzydowskiego. Stwierdził jedynie, że każdy może sobie kupić akcje Elektrimu na giełdzie. Należy pamiętać jednak, że on sam też kiedyś rozważał odkupienie papierów Elektrimu od Francuzów. Kwestią wtedy była jednak cena, jaką chcieli oni otrzymać za te walory.

Według innego, znaczącego i zastrzegającego anonimowość akcjonariusza Elektrimu, Port Praski, posiadający grunty na prawym brzegu Wisły, mógłby przynieść najwyżej 750-800 milionów złotych zysku, zakładając, że zbudowano by na nich budynki mieszkalne - 3 tys. zysku netto z metra to maksymalna kwota - uważa, podkreślając, że kiedyś sam badał możliwości Portu Praskiego.

- Jestem pesymistą, jeśli chodzi o ewentualne porozumienie Elektrimu z Vivendi. A to dlatego, że spór o Polską Telefonię Cyfrową toczy się od 6 lat, a dziś sytuacja dodatkowo się skomplikowała w związku z tym, że udziały w Erze przejął Deutsche Telekom - powiedział nam Zbigniew Jakubas, który przed wejściem do Elektrimu Z. Solorza-Żaka był obok BRE Banku jednym z większych akcjonariuszy konglomeratu.

Słowa pod nadzorem

Wpływ deklaracji M. Niebrzydowskiego na kurs Elektrimu bada już Komisja Nadzoru Finansowego. - KNF w pierwszej kolejności sprawdza, kto dokonywał w piątek transakcji akcjami Elektrimu. Podjęliśmy również kroki w celu wyjaśnienia niektórych twierdzeń zawartych w artykule "PB" - napisał do nas Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF. Inwestycje M. Niebrzydowskiego są objęte szczególnym nadzorem KNF. Inwestor jest znany m.in. ze zwoływania walnych zgromadzeń akcjonariuszy z emisją w porządku obrad i wycofania się z akcjonariatu po takim ogłoszeniu.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy