Mniejszościowi akcjonariusze Banku Pekao (także Banku BPH, bo prędzej czy później staną się w końcu udziałowcami tego pierwszego) mogą mieć pretensje zarówno do UniCredit, jak i do naszych władz. Oto decyzją Włochów - i najwyraźniej przy braku sprzeciwu naszego nadzoru bankowego - Bank Pekao prawdopodobnie zostanie pozbawiony przywileju zarządzania biznesem na Ukrainie i czerpania stamtąd profitów. Z kraju, który jest jednym z najbardziej obiecujących i najszybciej rosnących rynków bankowych w Europie.
Rozumiem, że to BACA, a nie Pekao, ma do dyspozycji 2 miliardy dolarów wolnej gotówki, które natychmiast może wyłożyć na przejęcie Ukrsocbanku. Ale czy to ma być powód, żeby się nie potrudzić i nie spróbować w jakiś sposób dla Pekao takiego finansowania zorganizować?
Zdaję sobie sprawę, że jednostki należące do Pekao nie znaczyły zbyt wiele na ukraińskim rynku i że z przejęciem Ukrsocbanku na Ukrainie gra dla UniCredit zaczęła się właściwie od nowa. Ale czy to ma być powód, dla którego Włosi nie muszą brać pod uwagę zobowiązań powziętych wobec polskich władz? A Komisja Nadzoru Bankowego - jeśli Włosi faktycznie ostatnie przejęcie na Ukrainie z nią konsultowali - żeby się na takie ignorowanie zobowiązań zgadzała?
Włosi mają tylko 53 proc. udziałów w Pekao, natomiast prawie 95 proc. w BACA i wkrótce, po przymusowym wyciskaniu, skupią resztę. Przypomnę, że zyski ze spółek zależnych są dzielone według udziałów. Czyżby Włochom aż tak bardzo zależało, żeby całość, a nie tylko połowź, ukraińskiego tortu zachować dla siebie? Prawda, że bieżące zyski Ukrsocbanku nie są wysokie. Ale przyszłe...