Los emertyrur małżeńskich ma być przesądzony w ciągu najbliższego tygodnia, zapowiedział wczoraj Przemysław Gosiewski, szef Kancelarii Premiera. Być może decyzja zapadnie już dzisiaj na posiedzeniu rządowego zespołu ds. ubezpieczeń społecznych. Jak dowiedział się "Parkiet", sprawa świadczeń małżeńskich była dyskutowana już wczoraj na roboczym spotkaniu z udziałem m.in. wiceministra pracy i polityki społecznej Romualda Polińskiego. Wygląda na to, że ministerstwo pracy znalazło sposób na rozwiązanie kwestii emerytur małżeńskich. Zamiast nich resort rozważa możliwość transferu środków między małżonkami w ramach OFE.
Emerytury niższe o 30 proc.
Emerytury małżeńskie miały na celu zabezpieczenie jednego z małżonków (głównie kobiet, które mniej zarabiają, mają przerwy w pracy lub nie pracują w ogóle) na wypadek śmierci drugiego. Zdaniem ministra Polińskiego, wprowadzenie emerytur małżeńskich stwarza duże zagrożenie dla całego systemu emerytur wypłacanych z II filaru. - Średnia oczekiwana długość życia jest w tym przypadku trudna do oszacowania i zakłady emerytalne musiałyby utrzymywać spore rezerwy na ewentualne wypłaty emerytur małżeńskich - twierdzi wiceminister Poliński. - Z naszych szacunków wynika, że konieczność utrzymywania tych rezerw mogłaby obniżyć nawet o 30 procent wysokość wszystkich świadczeń emerytalnych, także indywidualnych oraz gwarantowanych - dodaje.
Zabezpieczenie dla bogatych
Ministerstwo wpadło na inny pomysł. Małżonek, który chciałby zabezpieczyć żonę na wypadek swojej śmierci, mógłby przekazywać jej część swoich środków gromadzonych w otwartym funduszu emerytalnym. Gromadzone na rachunkach w OFE środki obydwojga małżonków wypłacane byłyby następnie w formie emerytury indywidualnej lub gwarantowanej. - Transfer miałby miejsce przy założeniu, że środki, jakie zostaną mężowi na jego rachunku w otwartym funduszu emerytalnym, wystarczą na to, aby jego przyszła emerytura nie była niższa od półtorakrotności średniej emerytury - dodaje wiceminister Poliński.