W ostatnich latach pogarsza się pozycja Polski w wielu międzynarodowych rankingach. W konfrontacji z resztą świata wypadamy coraz gorzej w porównaniach konkurencyjności, atrakcyjności, otwartości czy postrzegania korupcji. Tymczasem poprawiają się nasze wyniki gospodarcze, PKB wzrasta coraz szybciej, spada bezrobocie i umacnia się waluta. Jak pogodzić ze sobą pogarszanie pozycji w porównaniach międzynarodowych z poprawą gospodarczą? Czyżby powstawał nowy polski paradoks? A może padamy ofiarą spisku nieprzyjaznych nam sił?
Najprostszym wyjaśnieniem wspomnianych sprzeczności może być spostrzeżenie, że inne kraje rozwijają się szybciej i skuteczniej niż Polska. Zapatrzeni w swoje niewątpliwe sukcesy w lekceważący sposób podchodzimy do sukcesów innych krajów. Zachwyt obserwatorów wzbudziła kwota 12,6 mld dolarów ubiegłorocznego napływu do Polski bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Sukces niewątpliwy, jednakże jego wymowa blednie w konfrontacji z napływem inwestycji zagranicznych na Węgry (9 mld USD), do Rosji (28 mld USD), nie wspominając o Chinach (76 mld USD). Dane te pochodzą z opublikowanego niedawno raportu Banku Światowego.
W bieżącej dekadzie świat wykazuje nienotowany poprzednio wysoki wzrost gospodarczy. Dzięki odważnym reformom rynkowym przebudziły się ospałe wcześniej gospodarki Chin, Indii, Brazylii i wielu innych rynków wschodzących. Wiatru w żagle nabrały gospodarki małych krajów bałtyckich, bałkańskich i azjatyckich. Potencjał rynków wschodzących przejawia się także bezprecedensowym rozwojem rynków giełdowych.
Polska, która była "tygrysem" Europy w połowie poprzedniej dekady, spoczęła na laurach. Przy narastającej konkurencji międzynarodowej spowolniono reformy, podczas gdy inne kraje przyspieszały zmiany. Utrzymując chroniczny deficyt budżetu, zaczęto konsumować owoce wzrostu, zamiast je inwestować, tak jak robili to inni. W sytuacji kiedy liderzy wzrostu gospodarczego naszej części Europy jeden po drugim wprowadzali podatek liniowy, polscy decydenci przyznają przywileje socjalne górnikom, kolejarzom, wprowadzają becikowe i senioralne, zamiast przesuwać wiek emerytalny i uelastyczniać rynek pracy.
Wola polityczna drugiego już reformatora dążącego do przeforsowania ustawy o swobodzie działalności gospodarczej napotyka nie do pokonania opór ze strony urzędników ministerialnych, pragnących utrzymania status quo. W rezultacie tego przedsiębiorcy w dalszym ciągu będą gnębieni kontrolami, inspekcjami, będą ubiegali się o zezwolenia, a zakładanie nowych przedsiębiorstw nadal będzie wymagało dużo samozaparcia.