Zgodnie z przewidywaniami analityków, Ambra nie osiągnęła w roku obrotowym zakończonym 30 czerwca prognozowanych 25,3 mln zł zysku netto. Tuż przed publikacją sprawozdania finansowego za IV kwartał spółka skorygowała swoje szacunki dotyczące czystego zarobku do 18,4 mln zł.
O tym, że oficjalna prognoza zysku może nie zostać zrealizowana, "Parkiet" informował już pod koniec czerwca, gdy okazało się, że producent wina nie sprzedał jeszcze nieruchomości w Bukareszcie (należącej do rumuńskiej spółki zależnej Zarea). Ta transakcja miała przynieść brakujące obecnie 7 mln zł. Spółka w oficjalnej prognozie dopuszczała jednak możliwość, że nie zdąży jej zamknąć przed końcem roku obrotowego. Opóźnienie nie będzie jednak działać na niekorzyść firmy. Piotr Kazimierczak, dyrektor finansowy Ambry, uważa, że z powodu rosnących cen nieruchomości w Rumunii firma może zarobić więcej. - Nie odkładamy jednak sprzedaży w nieskończoność, chcemy jej dokonać w tym roku - mówi P. Kazimierczak.
Zarząd Ambry skorygował też prognozę dotyczącą przychodów. Tym razem jednak w górę. Pokrywa się ona niemal dokładnie z przewidywaniami np. Marka Czahora z Erste Banku, który wyliczył, że sprzedaż w roku 2006/2007 sięgnie 505 mln zł (zarząd twierdzi, że będzie to 505,3 mln zł), a nie zapowiadane 475 mln zł.
Głównym powodem większych obrotów jest szybko rosnący (w tempie 20 proc. w 2006 roku) rynek tzw. win spokojnych (tradycyjne, niemusujące wina gronowe) w Polsce. Spółka rozpoczęła działalność w tym segmencie pod koniec 2005 roku wraz z przejęciem przedsiębiorstwa dystrybucyjnego TiM. Od kilku miesięcy rozwija też detaliczną sieć winiarską pod marką Wine Club. Na razie jednak sprzedaż detaliczna nie ma dużego wpływu na wzrost przychodów - uważa P. Kazimierczak.
Równie dobrze firmie wiodło się na bardzo perspektywicznym rynku rumuńskim (poza tym działa w Czechach i na Słowacji). Daje on spółce najwyższe marże - powyżej 15 proc. na poziomie operacyjnym, gdy w Polsce kształtują się one poniżej 10 proc.