We wtorek 4 września Grupa Lotos ma mieć już zgromadzony pełny materiał pozwalający jej przystąpić do negocjacji z konsorcjum banków, które miałoby współfinansować Program Kompleksowego Rozwoju Technologicznego. Inwestycja, która ma łącznie kosztować 5,6 mld zł, zgodnie z planem będzie w 70 proc. realizowana z kredytów. Zaniepokojenie wywołane informacjami o możliwości fuzji Lotosu i Orlenu może jednak wydłużyć proces negocjacji z bankami oraz spowodować wzrost kosztów kredytów.
Banki odmawiają komentarza na temat tego, jak pogłoski o fuzji wpłyną na warunki kredytowania inwestycji Lotosu. Bardziej rozmowni są analitycy.
- Zamieszanie wokół Lotosu może utrudnić negocjacje z bankami. Stwarza ono dodatkowe ryzyko. Jeśli bowiem Orlen rzeczywiście przejąłby Lotos, to PKRT może nie być realizowane - uważa Ludomir Zalewski, analityk DM PKO BP. - Nie wiadomo, czy banki zgodzą się na finansowanie inwestycji, która może nie zostać zakończona - dodaje. Jego zdaniem, ewentualne opóźnienia w negocjacjach z bankami nie powinny mieć jednak wpływu na terminowość opłat na rzecz wykonawców. - Zdecydowaną większość kosztów PKRT Lotos będzie pokrywał w latach późniejszych, a teraz próbuje jedynie zabezpieczyć pieniądze na te wydatki. Spółka ma poza tym środki własne - uważa L. Zalewski.
Połączeniu z Orlenem sprzeciwia się nie tylko zarząd, ale również związki zawodowe Grupy Lotos. Ich przedstawiciele boją się przede wszystkim redukcji zatrudnienia i zaprzestania realizacji planu inwestycyjnego. Niewykluczone bowiem, że Orlen zrezygnowałby z przeprowadzenia PKRT.
- Program inwestycji w rozbudowę mocy produkcyjnych Lotosu po połączeniu straciłby, moim zdaniem, rację bytu - mówi Andrzej Szczęśniak, ekspert ds. paliw. - Orlen po ewentualnym przejęciu Lotosu próbowałby zmniejszyć swoje zadłużenie, a nie inwestował w moce gdańskiego koncernu - dodaje.