Fakt, że to Bank Pekao będzie odpowiadał za działalność grupy UniCredit na Ukrainie, powinien cieszyć akcjonariuszy polskiej spółki. Dlaczego? Bo Ukraina to duży i bardzo perspektywiczny rynek, dzięki któremu grupa Pekao może sobie zapewnić szybki wzrost skali działania i wysoką dynamikę zysków.

Ta dobra wiadomość będzie jednak miała swoją cenę, której w dodatku w tej chwili precyzyjnie nie da się określić. Gdy kilka miesięcy temu Włosi (poprzez Bank Austria Creditanstalt) przejmowali Ukrsocbank, zapłacili za niego ponad 2 mld dolarów. Gdyby Bank Pekao ograniczył się tylko do odkupienia nieco ponad połowy akcji ukraińskiego banku, musiałby wyłożyć prawie połowę tej kwoty (kilkuprocentowy udział uzyskałby, przyłączając do Ukrsocbanku kontrolowany w tej chwili przez siebie UniCredit Bank). A więc poświęcić na to sumę odpowiadającą w tej chwili z grubsza rocznemu zyskowi łączących się Pekao i BPH.

Wydatek może być oczywiście większy, gdyby się okazało, że cena Ukrsocbanku dla Pekao będzie wyższa niż ta, jaką płacił BACA. Na pewno kwotę potrzebną do kontrolowania działalności grupy na Ukrainie zwiększy to, że polski bank będzie musiał dbać o odpowiednią wysokość kapitałów swojej spółki zależnej na Wschodzie. Jeśli bank będzie się szybko rozwijał, trzeba będzie obejmować nowe akcje.

Jak wynika z nieoficjalnych informacji, zakup ma być rozłożony na kilka lat. Ale i tak może spowodować zmniejszenie skłonności zarządu polskiego banku do dzielenia się zyskami z akcjonariuszami. Pamiętajmy, że oprócz dywidendy i wydatków na Ukrainę, menedżment Pekao musi brać też pod uwagę rozwój swojego banku na rodzimym rynku. Ten zaś będzie możliwy tylko wówczas, gdy spora część zysku będzie pozostawała w spółce.