Na wczorajszą sesję złożyły się dwa etapy, zupełnie różniące się pod względem nastrojów. Pierwsze godziny stały pod znakiem stopniowej zniżki. Przed godz. 13.00 WIG20 tracił blisko 0,6 proc. Głównym powodem był nie najlepszy wydźwięk wtorkowej sesji w USA, gdzie indeksy ponownie spadły, co później pociągnęło w dół również notowania w Azji.
Tuż po godzinie 13.00 doszło jednak do silnego odreagowania, również za sprawą rynków zagranicznych. Inwestorzy odetchnęli z ulgą po danych
o inflacji CPI za oceanem
- wskaźnik bazowy okazał się zgodny z oczekiwaniami. To ważne, bo ewentualny wzrost inflacji mógłby wywołać na rynku przekonanie, że Fed nie będzie się spieszył z kolejnymi obniżkami stóp procentowych. W efekcie WIG20 zyskał na zamknięciu mniej więcej tyle samo, ile tracił w połowie dnia. Dzięki takim niewielkim wahaniom krótkoterminowa korekta przebiega, przynajmniej na razie, dość spokojnie. To, że mamy do czynienia z korektą, nie ulega wątpliwości, biorąc pod uwagę zachowanie oscylatora stochastycznego - wskaźnika, który w ostatnich miesiącach wyjątkowo trafnie pozwalał prognozować kolejne fale WIG20. We wtorek oscylator wybił się w dół ze strefy wykupienia, dając tym samym krótkoterminowy sygnał sprzedaży. Wczoraj wskaźnik kontynuował spadek. Do strefy wyprzedania jest jeszcze daleko, co świadczy o tym, że ryzyko dalszej przeceny jest spore. Pozytywne jest natomiast to, że spadek jest do tej pory znacznie słabszy, niż poprzednim razem, gdy oscylator dał sygnał sprzedaży - w ostatnim tygodniu września. Do szczytów hossy jest wciąż blisko (1,5 proc.), tak więc średnioterminowy trend wzrostowy pozostaje niezagrożony. Losy trendu rozstrzygają się tymczasem na rynku średnich spółek, tyle
że - w przeciwieństwie do blue chips - do tej pory był to trend boczny, a pojawiła się właśnie realna szansa "zamiany" go