Oczekujemy, że w tym roku Polska ładnie ruszy do góry – w tych słowach znany strateg podsumował swoje prognozy dla naszego rynku akcji. Podczas wizyty na GPW przekonywał, że nie tylko u nas, ale na rynkach wschodzących w ogóle nadszedł czas zakupów. – Absolutnie nie powrócimy już do najniższych tegorocznych poziomów – zadeklarował Mark Mobius, odnosząc się do pytania o przyszłość światowych giełd. Dodał zaraz, że „oczywiście korekty są możliwe”. – W dzisiejszych warunkach korekta nawet o 20 proc. nie byłaby niczym niecodziennym – mówił. Trwający od początku marca trend wzrostowy utwierdził giełdowego guru w optymizmie.
Wkrótce po jego rozpoczęciu Mobius oznajmił, że to początek hossy, i trzyma się tego zdania. Należy jednak pamiętać, że koniec bessy wieszczył już znacznie wcześniej, na przykład udzielając latem ubiegłego roku wywiadu „Parkietowi”. Można powiedzieć, że jeden z najbardziej uznanych strategów inwestycyjnych świata zupełnie nie przewidział najostrzejszej fazy kryzysu finansowego.
[srodtytul]Wykorzystać moment [/srodtytul]
Mobius inwestuje jednak w długim okresie i z tego rozliczany jest przez swoich klientów. Przez ponad dwie dekady obecności w Templeton Asset Management (grupa Franklin Templeton Investments) uczynił tę firmę jednym z liderów branży zarządzania aktywami na rynkach wschodzących.
Dłuższy horyzont inwestycyjny pozwala Mobiusowi spokojnie przyglądać się fundamentom gospodarek. A te, jego zdaniem, zdecydowanie przemawiają za rynkami wschodzącymi: wyraźnie lepsza niż w gospodarkach rozwiniętych dynamika PKB, wysokie rezerwy walutowe, niższy stopień zadłużenia, spadająca inflacja. – A jeśli potrzebujecie wskaźnika wyprzedzającego, to popatrzcie na spread pomiędzy oprocentowaniem obligacji krajów rozwijających się oraz amerykańskich – mówił. – Na rynku jest dużo strachu, niepewności. A w takich momentach trzeba kupować – dodawał.