Wczorajszy spadek o 3,2 proc. sprawił, że WIG20 znalazł się najniżej w tym miesiącu, wracając do poziomu ostatnio notowanego niemal cztery tygodnie temu.
Wyprzedaż na GPW to efekt pogorszenia nastrojów na giełdach na świecie. Jeszcze w piątek humory inwestorom popsuł znacznie niższy od oczekiwań odczyt wskaźnika nastrojów konsumentów w USA obliczanego przez Uniwersytet w Michigan. Wczoraj rano fala wyprzedaży przeszła z kolei przez giełdy azjatyckie, w czym „pomogły” dane o słabszym od oczekiwań wzroście PKB w Japonii w II kwartale oraz o spadku inwestycji zagranicznych w Chinach.
[srodtytul]Chiny liderem spadków[/srodtytul]
To właśnie dla posiadaczy akcji w tym drugim kraju przecena jest jak dotąd najbardziej dotkliwa. Tamtejszy indeks CSI 300 (obrazujący notowania na parkietach w Szanghaju i Szenzhen) spadł wczoraj o ponad 6 proc. Tym samym trwająca w Chinach już od dwóch tygodni korekta pogłębiona została do 17 proc. Tak pokaźnych spadków nie było na tamtejszych giełdach od czasu, gdy CSI 300 sięgnął dna bessy w listopadzie ub.r.
Część komentatorów sugeruje, że korekta na giełdach na świecie to konsekwencja tego, że wcześniejsza gwałtowna zwyżka cen akcji była niewspółmiernie duża w stosunku do poprawy sytuacji gospodarczej. Nie wszyscy zgadzają się jednak z taką tezą. Przeciw niej przemawia fakt, że silnemu odbiciu cen akcji towarzyszy jak dotąd równie silne odbicie wskaźników wyprzedzających koniunktury gospodarczej, takich jak PMI czy ISM w USA, które sugerują, że pod koniec roku recesja na świecie odejdzie do przeszłości, a zyski przedsiębiorstw przestaną maleć.