Od ośmiu miesięcy trwają wzrosty na giełdach w USA. Z długoterminowego dna (667pkt.) do tegorocznego szczytu (1116pkt.) indeks S&P 500 wzrósł już o 67%. Utrzymanie takiego tempa wzrostu w dłuższej perspektywie czasu jest nierealne. Wystarczy choćby przypomnieć okres z lat 2002-2007, gdy indeks S&P 500 potrzebował aż 5 lat aby wzrosnąć o 100%.
Wielu inwestorów liczy na grudniowe wzrosty (tzw. rajd św. Mikołaja) i na wystąpienie efektu stycznia. Sądzę, że pomimo tak wysokich cen akcji, w krótkiej kilkutygodniowej perspektywie czasu możliwe jest wystąpienie obu efektów, jednak mogą być słabe. Sądzę, że maksymalny zasięg wzrostów to rejon 1160pkt., potem czeka nas przesilenie i dłuższy okres spadków. Cały grudniowy i styczniowy wzrost może zostać dosyć szybko wykasowany. Na wykresie poniżej przedstawiliśmy naszą prognozę na najbliższe tygodnie i miesiące.
Wykres 1. Indeks S&P 500 wraz z prognozą
[link=http://www.parkiet.com/galeria/7,1,874925.html][obrazek=/materialy/sp500_mini.jpg][/link]
Potencjał wzrostów może być niewielki. Od środowego zamknięcia (1109pkt.) do naszego targetu w rejonie 1160pkt. możliwe są wzrosty zaledwie o 4.6%. Z drugiej strony potencjał spadków jest większy. Jeśli nawet założymy dosyć optymistyczny scenariusz, że przesilenie na rynku doprowadzi tylko do korekty wzrostów z lipcowego dna (869pkt.) a nie całego trendu od marcowego minimum, to spadki mogłyby na przykładznieść 38-50% fali wzrostowej z lipcowego minimum. Oznaczałoby to spadek indeksu w rejon 1014-1048pkt. W ujęciu procentowym licząc od środowego zamknięcia możliwy jest więc spadek o 5.5-8.6%. Nie jest to wcale dużo, jednak porównanie możliwego do osiągnięcia zysku do możliwej straty jest dla inwestorów bardzo niekorzystne.