Następnie na tej podstawie obliczyliśmy teoretyczną wartość indeksu (innymi słowy, sprawdziliśmy, jaką wartość WIG20 miałby, gdyby zgromadzone w nim spółki były wyceniane na rynku, tak jak szacują analitycy). Wartość teoretyczną oparliśmy na średnich wycenach z ostatnich 30 dni ważonych udziałami firm w WIG20.

Z kalkulacji tych wynika, że obecnie teoretycznie indeks „wart” jest nieco ponad 2500 pkt. To praktycznie tyle samo, ile wynosi faktyczny poziom WIG20 (2489 pkt). Na pierwszy rzut oka może to świadczyć o tym, że analitycy nie widzą już potencjału do dalszych zwyżek na GPW. Ich zdaniem spółki na ogół nie są co prawda drogie, ale tanie również nie. Z drugiej strony, jeśli popatrzymy na dotychczasową historię raportów, to widać, że już od kwietnia 2009 r. specjaliści systematycznie podnoszą wyceny. W efekcie wartość teoretyczna WIG20 rośnie w tempie praktycznie takim samym jak indeks (w tym czasie podniosła się o ponad połowę). W ostatnich dniach podskoczyła do poziomu najwyższego od kilkunastu miesięcy.

Idąc tym tropem, można zakładać, że analitycy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i jeśli kursy akcji będą kontynuowały wspinaczkę, to także ich raporty będą coraz bardziej optymistyczne.Kluczowe w tej sytuacji pytanie brzmi: czy kiedy już przyjdzie czas na trwalsze przesilenie na warszawskiej giełdzie, analitycy wyprzedzą fakty, obniżając wyceny, czy raczej zareagują z opóźnieniem, co będzie musiało oznaczać straty dla kierujących się ich rekomendacjami posiadaczy akcji?