Koszt tzw. credit default swaps, czyli ubezpieczenia na wypadek niewypłacalności emitenta, w przypadku polskich obligacji pięcioletnich, spadł poniżej 100 pkt bazowych i wynosi 95,6 pkt. To najniższy poziom od początku października 2008 r., czyli z okresu tuż po upadku amerykańskiego Lehman Brothers. Jest on zbliżony do notowań Hiszpanii i Włoch, a lepszy niż w przypadku Irlandii, Portugalii czy Węgier.

Choć wciąż do poziomu z okresu hossy 2008 r. dzieli nas około 40–50 pkt, to zmiana pozytywnie przekłada się na obniżenie kosztów finansowania deficytu. – Wyższe notowania CDS to lepsze ceny emitowanego długu za granicą – wyjaśnia Bartosz Pawłowski, strateg rynkowy w BNP Paribas.

Analitycy podkreślają, że niższe kwotowania CDS to fenomen ostatnich dni nie tylko w przypadku Polski. Na rynku wciąż panuje bowiem spora nadpłynność, która ułatwia inwestowanie w rządowe papiery. Z drugiej strony zapowiedź restrykcji w stosunku do spekulantów na rynku długu obniżyła zapędy niektórych banków do „handlowania” ryzykiem.

– CDS znowu wracają do swojej pierwotnej funkcji – czyli ubezpieczenia dla banków na wypadek, gdyby instrumenty zastawiane przez kontrahenta nie znalazły pokrycia – mówi jeden z dilerów. Zdaniem analityków Polska nie wróci jednak szybko do poziomów z 2008 r. – Gorsza sytuacja fiskalna ogranicza zaufanie inwestorów – wyjaśnia Bartosz Pawłowski.