Problem związany z potrzebą lub brakiem potrzeby licencjonowania zawodu maklera i doradcy uważam za mało istotny dla całego rynku, szczególnie że same firmy inwestycyjne podlegają jurysdykcji KNF.
Praktyka pokazuje, że często lepsze kwalifikacje mają osoby, które nie zdały jeszcze egzaminu. Z kolei tematyka testów wydaje się oderwana od rzeczywistości. Sądzę, że duża część osób działających na rynku mogłaby mieć problem z zaliczeniem tego egzaminu obecnie, mimo że są świetnymi ekspertami.
Tym, co może niepokoić w propozycji KNF, jest koncepcja interwencyjnych sprawdzianów wiedzy. Takie kontrole ad hoc, jeżeli będą dotyczyły wiedzy nieprzydatnej praktykom, mogą doprowadzić nawet do takiej karykaturalnej sytuacji, że w każdej firmie będzie osoba stale przypominająca sobie teorię po to, aby w razie potrzeby odpowiedzieć na pytania kontrolerów. A przecież Komisja podnosi kwestię fikcyjnego zatrudniania osób z licencją doradcy, aby spełnić ustawowy wymóg. Na marginesie – nie wydaje mi się, aby stanowił on poważną barierę dla rozwoju branży.
Na rynku są większe problemy – szczególnie jeżeli chodzi o zagadnienia agresywnej sprzedaży produktów inwestycyjnych, bez informowania klientów o wszystkich elementach ryzyka i specyfice inwestycji. To właśnie tymi sprawami KNF powinna się zajmować w pierwszej kolejności. I od pewnego czasu podejmuje w tym zakresie pewne działania.
[ramka]